Przed tygodniem Raków pierwszy mecz z cypryjskim rywalem kończył zwycięsko, ale bez satysfakcji. Gol stracony w końcówce – z jedynego celnego strzału gości w ciągu 90 minut – wywołał u częstochowian uczucie niedosytu i złość, o której mówił trener Dawid Szwarga. Gościom owo trafienie pozwala zaś mieć nadzieję na pomyślne zakończenie dwumeczu, o czym mówił i Mariusz Stępiński, i dyrektor sportowy Arisu, Daniel Sikorski. Marcin Cebula w rozmowie z „Super Expressem” wskazał warunek konieczny pomyślności przedsięwzięcia pod nazwą „awans do czwartej rundy”.
„Super Express”: - Porażka ligowa nie jest codziennością dla Rakowa. Jak więc humory po 1:2 z Piastem?
Marcin Cebula: - Ze snem w noc po tym meczu było ciężko… Mogliśmy – i powinniśmy – w Gliwicach dowieźć przynajmniej remis.
- Trudno nie odnieść wrażenia, że siedem zmian w wyjściowym składzie „wyszło bokiem” Rakowowi…
- Przy naszej częstotliwości grania w lidze i w pucharach, i przy szerokiej kadrze Rakowa, taka liczba zmian to rzecz normalna.
- Ale nie była rzeczą normalną gra Rakowa, zwłaszcza w pierwszej połowie, prawda?
- Prawda. Błędy indywidualne, słaba aktywność – to wszystko sprawiało, że trudno nam było wyjść spod pressingu gospodarzy. Druga połowa nieco lepsza niż pierwsza, ale i ona nie pokazała tego, na co naprawdę nas stać. Bo przecież kiedy wyrównaliśmy na 1:1, czułem na boisku, że możemy strzelić zwycięskiego gola. A tymczasem wyszło inaczej.
- Jakieś refleksje po Piaście, ważne w kontekście meczu z Arisem?
- Jest plus gliwickiego spotkania: drugi raz tak słabo już nie zagramy – tego jestem pewien. A poza tym – po prostu musimy się indywidualnie i jako zespół zachowywać na boisku dużo lepiej. Aris też zapewne wyjdzie na nas wysokim pressingiem.
- W Gliwicach gospodarze dostali z VAR-u rzut karny, którego Vladan Kovacević – przecież spec od „jedenastek” – nie zdołał obronić. Wierzył pan, że się uda?
- Zawsze w takich momentach wierzę we Vladana. Ma to „coś” przy rzutach karnych; bronił je w meczach, broni też na treningach. Niestety, wiadomo jak to jest z karnymi…
- No właśnie. Dopuszcza pan myśl, że to seria „jedenastek” rozstrzygnie rywalizację z Cypryjczykami?
- Oby nie było karnych, ale… warto je poćwiczyć pomiędzy meczami z Piastem i Arisem.
Marcin Cebula stawia sprawę na ostrzu noża. Nie patyczkuje się, mówiąc o spotkaniu z Arisem
- Zagracie przeciwko Arisowi, ale i przeciwko… pogodzie, która może być sprzymierzeńcem gospodarzy. Ćwiczyliście to już w rewanżu z Karabachem. Da się przystosować do takich warunków?
- Próbowaliśmy się przygotować do tego, co w Baku, ale – jak pokazał mecz – nie było to łatwe. Na szczęście w Limassol nie będzie gorzej. Znów pewnie będzie gorąco, ale chyba nie tak duszno. A organizm już wie, co go czeka. Zresztą mamy mocny skład, nie ma co patrzeć na pogodę i się nią zasłaniać. Trzeba zapierdzielać na maksa, a potem... wejdzie następny.