Anderlecht istnieje od 1908 roku, jednak trzeba było 112 lat, aby zawodnicy trenowali w taki sposób jak teraz. Zresztą, sam powrót drużyny do treningów wzbudził w Belgii bardzo mieszane odczucia, a nawet ostre reakcje.
Choć niemal pewne jest, że liga belgijska już nie wznowi rozgrywek w tym sezonie (wstępnie właśnie taką podjęto decyzję), to Anderlecht wznowił treningi, podkreślając w oświadczeniu, że zrobił to na prośbę piłkarzy. Ta decyzja nie spodobała się jednak belgijskim wirusologom.
- Nie jest to nielegalne, ale jednak oznacza zły sygnał - oświadczył Marc Van Ranst, jeden z najbardziej znanych specjalistów w tej dziedzinie w Belgii. - W sytuacji, gdy zalecenia są takie, aby ludzie siedzieli w domach, wznawianie treningów przez klub piłkarski nie jest najlepszym pomysłem - oświadczył belgijski lekarz.
Arkadiusz Onyszko: ten wirus może być dla mnie śmiertelnie niebezpieczny
Anderlecht broni się tym, że przestrzega wszelkich zaleceń sanitarnych, a na każdym treningu jest policja. Stróże prawa nie przyglądają się jednak biernie zajęciom, a za każdym razem sprawdzają, czy... odległości między piłkarzami są zachowane. To jednak nie wszystko. Czasy sa nietypowe, więc treningi też.
Miroslav Klose będzie trenerem Roberta Lewandowskiego. W Bayernie bardzo zadowoleni!
Wielokrotny mistrz Belgii podkreśla, że każdy z piłkarzy ma wyznaczoną strefę boiska, której nie może opuszczać. Co więcej, piłkarze nie mogą podawać sobie piłek, każdy ma jedną, tylko i wyłącznie dla siebie.
Te wyjaśnienia nie wszystkich jednak przekonały. - Super, to lepiej, żeby policja pilnowała trenujących piłkarzy, niż patrolowała niebezpieczne dzielnice Brukseli - napisał z przekąsem jeden z internautów.
Czytaj Super Express, nie wychodząc z domu. Kup Super Express TUTAJ: