Kiedy Legia Podbrożnego grała o awans do Champions League z IFK Goeteborg (1:0, 2:1), ówczesny trener Paweł Janas przed meczem rewanżowym w Szwecji posadził na ławce rezerwowych lidera i kapitana zespołu Leszka Pisza. Okazało się to kluczem do sukcesu, bo kiedy wkurzony "Piszczyk" wszedł na boisko, to poprowadził warszawiaków do wygranej i historycznego awansu.
>>> Steaua - Legia. Łukasz Szukała: chcemy spełnić nasze marzenia
- Może to jest jakaś metoda na Steauę. Zostawić w rezerwie najlepszego gracza i wprowadzić go w trakcie meczu. Tyle tylko, że kogo szkoleniowiec miałby odstawić? Ta Legia nie ma zdecydowanego lidera. U nas było pięciu, sześciu graczy, którzy grali w każdym spotkaniu. A teraz jest taka rotacja, że nie wiadomo, kto rządzi w drużynie. I chyba my mieliśmy mocniejsze charaktery. Nas nie dało się złamać. Kiedy słyszę, że w Walii czy w Molde młodzi nie wytrzymali presji, to chce mi się śmiać. Przecież to Legia! Tu presja była, jest i zawsze będzie. Kto nie umie sobie z nią poradzić, nich zmieni klub - uważa Jerzy Podbrożny.
Popularny "Gumiś" chwali natomiast Jana Urbana za stwierdzenie, że szkoleniowca mistrzów Polski ucieszy bramkowy remis na wyjeździe.
- Trener musi się asekurować. Co ma powiedzieć? Że jedzie po 3:0?! Po co? Lepiej ciszej, spokojniej. Zgadzam się z Jankiem, że wszystko rozstrzygnie się w rewanżu w Warszawie - mówi opiekun grającego w B-Klasie Orła Kampinos.