Wszystko przez scenariusz meczu, nakreślony przez indywidualne pomyłki – nieodłączną część futbolu, oraz przez… deszcz – a więc element zupełnie losowy. Na obydwa te aspekty zwracał uwagę opiekun gości. „Najpierw przytrafił nam się błąd, który zaważył na wyniku – mówił Alaksiej Szpileuski. - W drugiej połowie z kolei bardzo nam przeszkadzała ulewa” – kontynuował białoruski trener Cypryjczyków. Mimo tego w samej końcówce jego podopieczni – po jedynym celnym strzale w ciągu 90 minut – zdołali zmniejszyć rozmiary porażki: Mihlali Mayambela odpowiedział na wcześniejsze gole Władysława Koczerhina i Fabiana Piaseckiego.
Cypryjscy dziennikarze ze zdumieniem pytali Dawida Szwargę na konferencji prasowej o cudowną sztuczkę, dzięki której Aris – oddający zazwyczaj w trakcie każdego spotkania kilkanaście strzałów na bramkę rywala – tym razem tylko raz wcelował w jej światło. - Rywal miał przewagę w posiadaniu piłki, ale z tego niewiele wynikało. Udało się nam zniwelować jego silne strony– uśmiechał się trener Rakowa, ale co do zastosowanych przez jego ekipę metod trzymał język za zębami. - Szczegółami podzielę się po rewanżu, po którym – mam nadzieję – wasze pytanie wciąż będzie aktualne – obiecywał żurnalistom.
Trener już wie, co Raków musi wziąć ze sobą do samolotu na Cypr
Na Wyspie Afrodyty częstochowianie zagrają we wtorek, 15 sierpnia. Tego dnia głowy będą musieli mieć wyczyszczone ze wszystkich uczuć towarzyszących im po pierwszym spotkaniu. Może z wyjątkiem jednego. - Czujemy sportową złość, co bardzo dobrze świadczy o drużynie. Teraz tę złość i energię musimy zabrać ze sobą do samolotu lecącego do Limassol – zapowiedział trener mistrzów Polski.