"Super Express": - 0:1 po pierwszym meczu ze Spartą... Nie o taki wynik chodziło.
Manuel Arboleda: - Jestem bardzo rozczarowany, bo nie zasłużyliśmy na porażkę. Zagraliśmy o niebo lepiej niż z Interem Baku, zwłaszcza w pierwszej połowie. Może nie mieliśmy zbyt wielu okazji, ale taktycznie wyglądało to dobrze. Graliśmy inteligentnie, operowaliśmy piłką... Miałem świetną okazję, ale okazało się, że mają znakomitego bramkarza. Zresztą cały zespół Sparty zrobił na mnie duże wrażenie.
- To już drugi mecz, w którym jesteś o włos od strzelenia gola. Czego ci brakuje, żeby trafić?
- Po meczu powiedziałem Luisowi Henriquezowi, koledze z Lecha, że do trzech razy sztuka. Że w Poznaniu już trafię na pewno, jeśli tylko nadarzy się taka okazja. Brakuje mi jeszcze rytmu, niedawno byłem kontuzjowany. Niby wszystko jest dobrze, ale dosłownie w ostatnim momencie, gdy składam się do strzału, gdzieś ta pewność ucieka. Czas działa jednak na moją i Lecha korzyść. Gramy coraz lepiej. Obiecuję, że w środę kibice zobaczą już tego Manuela Arboledę, którego cenią.
- W rewanżu zobaczą cię nie tylko kibice, ale i rodzina.
- To prawda. W poniedziałek przylatują z Kolumbii moi najbliżsi. Nie było ich na meczu z Interem i byłem zagubiony (śmiech). Obiecałem już żonie, że przywitam ich bramką. Będą na trybunach, są moim amuletem.
- Kilka razy w trakcie meczu ze Spartą zdenerwowałeś się po niesportowych atakach rywali...
- Tak, bo nie zawsze grali fair. Wściekłem się, gdy piłka wyszła poza końcową linię, a rywal specjalnie mnie nadepnął. Nienawidzę takiej gry. Jak jesteś mocny, to pokaż to w walce fair, a nie takimi brudnymi metodami. Parę razy mnie poturbowali, ale Manuel Arboleda nie da się zastraszyć. Nie jestem strachliwym kogucikiem, jestem lwem, który nie boi się żadnej części dżungli. Tak mówi się w Kolumbii.
- Lech będzie potrzebował więcej takich lwów, jeśli ma wygrać 2:0.
- Czuję, że w rewanżu padnie nawet więcej goli, oby większość dla nas. Myślę, że to może być podobny mecz do tego z Austrią Wiedeń. Wtedy pokazaliśmy, że gramy do końca, wygraliśmy 4:2 i awansowaliśmy. Lech jest zespołem na miarę Ligi Mistrzów. Takie jest moje przekonanie, ale trzeba to będzie udowodnić na boisku. Czechów czeka w Poznaniu piekielnie ciężka przeprawa. Bo my wiemy, że to nie liga, że nie ma gdzie odrobić strat. Dla nas nie będzie jutra po Sparcie. Liczy się tylko ten kluczowy dzień.