To był nadspodziewanie emocjonujący dwumecz. Piast Gliwice tuż po losowaniu skazywany był na pożarcie. W końcu już w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów przyszło mu grać z doświadczonym w Europie w ostatnich latach białoruskim BATE Borysów. Najlepsza drużyna Ekstraklasy sezonu 2018/19 nie przestraszyła się jednak uznanej marki i na wyjeździe zremisowała 1:1. To rozbudziło apetyty kibiców nad Wisłą, którzy głośno mówili o wyeliminowaniu wyżej notowanego przeciwnika. W środę przed długi czas wszystko szło po myśli Piasta i Waldemara Fornalika. W 21. minucie gola strzelił Jakub Czerwiński, a przez kolejne kilkadziesiąt minut gospodarze nie pozwalali rywalom na wiele. W ostatnich dziesięciu minutach wszystko się zawaliło. Wystarczyło 300 sekund, by BATE strzeliło dwa gole i awansowało dalej, a Piastowi pozostała gra w eliminacjach do Ligi Europy. W drugiej rundzie tych rozgrywek gliwiczanie staną naprzeciw łotewskiego Ryga FC.
Na pomeczowej konferencji prasowej Waldemar Fornalik był cały w emocjach. Trener Piasta nie ukrywał złości i szukał przyczyn niepowodzenia. - Na pewno jesteśmy bardzo rozczarowani wynikiem. Myślę, że w tym dwumeczu pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie, ale za to nie uzyskuje się awansu. BATE było dziś bardziej konkretnym zespołem. Na pewno pomogliśmy mu, popełniając błąd przy rzucie karnym. Z kolei my mieliśmy zarówno na wyjeździe, jak i dziś okazje do zdobycia kolejnych goli. Niestety, nasza skuteczność nie była na najwyższym poziomie. Przegraliśmy, ale ten dzisiejszy mecz pokazał, że nie byliśmy drużyną słabszą, ale wygrała ekipa skuteczniejsza - powiedział były selekcjoner reprezentacji Polski.
- Czuję teraz złość, szkoda mi chłopaków. Zostawili dużo serca na boisku. Dużo biegali i długimi okresami grali tak, jak powinni. Może w pierwszych minutach BATE chciało nas zdominować, ale potem to my kontrolowaliśmy mecz. Żałuję, że lepszego wyniku nie udało nam się uzyskać w Borysowie. To mógł być klucz do awansu - podkreślił Waldemar Fornalik.