W ostatnim meczu ligowym z Zagłębiem Lubin Małeckiemu rozerwał się but, więc pożyczył dwa numery większy od trenera Kazimierza Moskala. - Na APOEL założę nową parę i będzie gol - zapowiadał Małecki. I słowa dotrzymał!
Przez cały mecz grał bardzo dobrze, a gol był tylko ukoronowaniem świetnego występu. Co ważne, "Mały" popisywał się na oczach selekcjonera Franciszka Smudy i jego żony Małgorzaty.
- Awans do Ligi Mistrzów to byłaby wielka sprawa nie tylko dla Wisły, ale dla wszystkich Polaków. Moglibyśmy pokazać światu, że polska piłka idzie do przodu - powiedział przed tym meczem trener Wisły Robert Maaskant, który obawiał się gości z Nikozji.
Mecz był bardzo zacięty
Rzeczywiście, początek spotkania wskazywał na to, że mecz będzie bardzo zacięty. I był. Lepiej zaczęli rywale z Cypru, którzy imponowali znakomitym przygotowaniem technicznym. Zachwycał przede wszystkim napastnik Ailton, który czarował pod bramką Pareiki, dryblując kilku wiślaków naraz. Na szczęście rywalom brakowało szczęścia, które nie opuszczało krakowian.
Wisła przeczekała początkowy napór rywali i pod koniec drugiej połowy sama przystąpiła do ataku. I trzeba przyznać, że były to ataki bardzo groźne. Dwoił się i troił Maor Melikson, który znów był motorem napędowym "Białej Gwiazdy". Obok Izraelczyka, a także Patryka Małeckiego i Ivicy Iliewa, żaden z wiślaków nie sprawiał jednak rywalom z Cypru większych problemów.
W 52. minucie znów błysnął Melikson. Gwiazdor mistrza Polski podszedł do rzutu wolnego tuż przed polem karnym i potężnie uderzył, ale niestety wprost w poprzeczkę! Lepiej przymierzył jednak "Mały", dzięki któremu Wisła jest bliżej futbolowego raju. Rewanż za tydzień na Cyprze.