Loris Karius marzył zapewne, by stać się dla fanów Liverpoolu tym, kim przed laty został Jerzy Dudek. Polski bramkarz był bohaterem finału Ligi Mistrzów, w którym "The Reds" mierzyli się w Stambule z AC Milan. Spisał się fenomenalnie w serii rzutów karnych i dało to ekipie z Anfield upragnione trofeum. Na nieszczęście Kariusa, jego postawa w sobotę w niczym nie przypominała występu Dudka sprzed lat. Niemiec popełnił dwa karygodne błędy, a Real Madryt pokonał jego zespół 3:1, okazując się po raz kolejny najmocniejszą drużyną klubową Starego Kontynentu.
Wielu kibiców poczuło spory zawód. Karius wiedział, że stanie się głównym winowajcą niepowodzenia "The Reds" w Kijowie. Wkrótce po finale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, golkiper zamieścił na swoich kontach społecznościowych wpisy, w których przeprosił za swoje fatalne błędy przy golach Karima Benzemy i Garetha Bale'a. "Chciałbym cofnąć się w czasie, ale to niemożliwe" - napisał bramkarz zespołu Juergena Kloppa.
Szczere słowa i wyznania Lorisa Kariusa najwyraźniej trafiły do kibiców. Niedługo po meczu z "Królewskimi" konta na portalach społecznościowych piłkarza przeżyły prawdziwe oblężenie. Łącznie na Instagramie, Twitterze i Facebooku przybyło mu ponad 1,1 miliona obserwujących! To wzrost aż o prawie 72%!