Polacy – po bezbramkowym remisie z Meksykiem, wygranej 2:0 z Arabią Saudyjską i przegranej 0:2 z Argentyną – wyszli z grupy katarskiego mundialu. Nie uniknęli mocnych słów krytyki, ale Komornicki zdecydowanie skłania się ku pozytywnej ocenie wyniku przez nich osiągniętego. I bynajmniej nie skreśla z góry naszych reprezentantów w starciu z obrońcami mistrzowskiego tytułu.
- Potrzeba nam tylko nieco więcej odwagi i elastyczności w grze – uważa. - Z Francuzami musimy zaryzykować! W takich meczach nie można liczyć tylko na szczęście i dobrą formę Wojtka Szczęsnego. Robert Lewandowski musi mieć więcej wsparcia. Pomijając pierwszą bramkę w meczu z Arabią Saudyjską, właściwie nie pamiętam żadnej akcji Piotra Zielińskiego z „Lewym”; wymiany piłek między nimi. Nie mówię już o skrzydłowych, cofniętych bardzo głęboko, którym w takim ustawieniu trudno nadążyć za jakimkolwiek ofensywnym wyjściem – mówi Ryszard Komornicki.
Choć Ryszard Komornicki od ponad 30 lat mieszka i pracuje jako trener w Szwajcarii, w jego głosie pobrzmiewa charakterystyczna dla naszej mentalności tęsknota za „polską fantazją”. - Brakuje mi w naszej drużynie trochę normalnej radości z gry w piłkę, pewnego procentu luzu. Walczymy, walczymy, walczymy; a mniej gramy w piłkę. Brak mi ataku nieco większą liczbą zawodników. Francja jest topowym zespołem świata, ale to jest jeden mecz o „być albo nie być” i tak go trzeba traktować – podkreśla rozmówca „Super Expressu”. I przywołuje przykład takiej właśnie postawy jednego z grupowych rywali „Trójkolorowych”.
- Tunezja pokazała, jak z nimi grać! Po prostu... bezczelnie. Tunezyjczycy przodu cały czas szukali okazji odbioru piłki. To jest wskazówka – mówi Komornicki, odwołując do słowa „zaskoczenie”. - Dziś każdy o każdym wie wszystko: jak spał, co jadł, ile waży. Więc Francuzi też wiedzą, że Polacy ustawią dwie linie i będą liczyć co najwyżej na dogranie piłki do Lewandowskiego. Potrzeba nam więc zaskoczenia i trochę ryzyka: musimy spróbować odebrać piłkę w pobliżu pola karnego rywali, czyli – mówiąc wprost – odsunąć trochę ten autobus od naszej „szesnastki”. Kto nie ryzykuje, szampana nie pije! - kończy z umiarkowanym optymizmem.