„Super Express”: - Jak pan odbiera decyzję PZPN o rozstaniu z trenerem Czesławem Michniewiczem?
Jerzy Dudek: - Nie dziwię się decyzji PZPN i prezesa Cezarego Kuleszy. To wisiało w powietrzu. Miałem przekonanie, że ta współpraca dobiegła końca, że nic z tego nie będzie. Szczególnie po wydarzeniach w ostatnim okresie. Im więcej trener udzielał wywiadów, to więcej przybywało opinii przeciwko niemu. Wszyscy przyjęli decyzję prezesa naturalnie. Bardzo mało było zdziwienia w środowisku. Nie chcę powiedzieć, że to było normalne, że właśnie tak to się skończy. Mam wrażenie, że żaden z nich nie wiedział, co tak naprawdę jest w kontrakcie, bo słyszeliśmy różne plotki, które nie zostały zdementowane ani przez trenera, ani przez prezesa.
- Styl gry kadry na mundialu, afera premiowa, wojenki z mediami. Czym najbardziej podpadł trener Michniewicz?
- Co najmocniej mnie zraziło w tym wszystkim? To zarządzanie poza boiskiem, bo na nim wszyscy widzieliśmy co się działo. To też nie napawało nadzieją, że mecze reprezentacji dostarczą nam szczególnych emocji. Kochamy kadrę sercem, a nie głową. Wiemy, jak drużyna grała za trenera Michniewicza i za wiele nie oczekiwaliśmy. Bardziej chodziło o nadzieję, że może coś z tego jednak wyniknie. To co działo się poza boiskiem, te wojenki z mediami - to było żenujące. Trener musi zdawać sobie sprawę z tego, że musi być jak prezydent czy premier, którzy próbują dotrzeć do wszystkich Polaków. Tak samo dotyczy selekcjonera, który musi jednakowo traktować wszystkich kibiców, dziennikarzy. Prywatne wojenki od pierwszej konferencji pozwalały myśleć, że będzie to dla niego trudna kadencja. I tak to właśnie wyglądało. Później pojawiało się coraz więcej informacji na temat samego zarządzania już na mundialu. A potem nastąpił taki powiedzmy „skok na kasę”, bo tak to można nazwać. Musimy to szybko podzielić, bo nie wiadomo, jak będzie później. Zabrakło dystansu i ogromnego wyczucia. Nie tylko mnie się to nie podobało, ale i wielu obserwatorom. To zarządzanie poza boiskiem pogrążyło trenera Michniewicza totalnie
- Jak pan reagował na informacje, że niektórzy z kadrowiczów mieli podobno dość współpracy z selekcjonerem?
- W zespołach już tak jest, że po odejściu trenera zawodnicy się cieszą, bo nie grali i według ich opinii byli niewłaściwie traktowani. Niektórzy zapewne żałują, że nie będzie już Michniewicza, inni pewnie się cieszą. Tak to mniej więcej wygląda. Ale to co wydarzyło się w ostatnim czasie traktuję z dużym przymrużeniem oka. Widzę co się dzieje w mediach, jaka jest pogoń za newsem, czy promowaniem danego materiału związanego z reprezentacją. W wielu przypadkach mija się to z prawdą. Trudno z tym walczyć. Komunikacyjnie PZPN nie stanął na wysokości zadania, bo te wszystkie plotki, które były rozpowszechniane nie zawsze były prawdziwe. Sztab od komunikacji powinien wyprzedzać takie pojawiające się informacje. Wydaje mi się, że wiele z nich w trakcie mistrzostw było naciąganych do granic możliwości. Ćwierćprawdy, półprawdy itd. To też jest dla nas lekcja do odrobienia.
- Czy odejście trenera Michniewicza poprawi atmosferę wokół kadry i jej wizerunek?
- Cały czas się uczymy, cały czas coś nas zaskakuje. Odejście trenera może na nowo pobudzić zawodników do działania. Wiadomo, że mamy od razu trudny mecz w el. EURO z Czechami w Pradze, którzy także mają duże ambicje. Atmosfera wokół reprezentacji Polski powinna zrobić się trochę bardziej pozytywna. Jakby nie patrzeć, to ostatnie tygodnie nie miały nic wspólne z budową dobrego wizerunku. To wszystko było bardzo mocno nadszarpnięte. W takim kryzysie wizerunkowym byliśmy m.in. w 2006 roku na MŚ w Niemczech. Pamiętamy konferencje prasowe z kucharzem, przychodzenie rezerwowych zawodników, dużo uszczypliwości. To samo było teraz. To nic fajnego. Mam nadzieję, że nowy trener nad tym zapanuje i będzie miał trochę więcej wyczucia niż Michniewicz.
- Wyszły także dziwne relacje na linii trener – rzecznik. Czy PZPN nie powinien pomyśleć o dyrektorze kadry?
- Musi dojść w PZPN do zmian pod względem komunikacji, bo ta po prostu zawodzi. Jakub Kwiatkowski ma kilka funkcji i przez to nie jest w stanie wszystkiego kontrolować. Jest rzecznikiem, menedżerem zespołu i stąd później jest mnóstwo nieporozumień. Widzieliśmy co się działo ostatnio. Wydaje się, że to przerasta Kwiatkowskiego. To na pewno wymaga zmiany. Ale tutaj musi zareagować prezes Kulesza.
- Wróćmy do tematu trenera. Kto zatem za Michniewicza: obcokrajowiec czy jednak Polak?
- Dla nas to będzie zawsze nieskończona dyskusja: cudzoziemiec czy Polak. Wiadomo, którzy trenerzy są dostępni. Zaraz wszystko zostanie wrzucone „na bęben” i będą pojawiać się nazwiska z zagranicy. Selekcjoner reprezentacji Polski to ciekawa posada. Jak słyszę, to mówimy już o niebotycznych pieniądzach.
- Jednak czy angaż cudzoziemca i płacenie mu rekordowej pensji będzie dobrym rozwiązaniem?
- Trenerzy z wyższej półki chętnie przyjechaliby do nas i popracowali z Robertem Lewandowskim. Ale nie zrobią tego za drobne. Co zrobi związek, czy sięgnie do kieszeni? Uważam, że 2-2,5 mln euro to są na polskie warunki bardzo duże pieniądze. W naszych realiach taka kwota szokuje, ale takie są standardy w europejskiej piłce. Tyle że to wynagrodzenia dla nowego selekcjonera nie może być zapisane w całości, tylko w postaci „gołej” pensji. Nie jak to mówią: czy się stoi, czy się leży, to się należy. Tak na pewno nie może być. To wszystko musi być mądrze rozłożone wokół awansu i ewentualnych nagród, a nie tylko samej pensji.
- Co powinno być kluczowe w przypadku zagranicznego szkoleniowca?
- Jeśli to ma być trener z zagranicy to musi mieć odpowiednie doświadczenie, który wie jak pracować z tego typu zawodnikami. Jak radzić sobie komunikacyjnie. To wszystko jest bardzo ważne. W reprezentacji wszyscy rozumieją po angielsku, trenerzy zachodni mówią w kilku językach. Ważne, aby taki trener miał konkretny plan, styl grania i odcisnął charakter na reprezentacji. Ważne, aby miał też przełożenie na zespoły młodzieżowe. Dobrze byłoby, gdyby miały one swoje modele gry, które następnie będzie można przenieść na kolejne drużyny. Później nie będzie to dla tych młodych graczy żadne tabu, że po wejściu na wyższy poziom będą musieli konfrontować się z czymś, czego w życiu nie grali. Wydaje się, że styl gry zaproponowany przez trenera Michniewicza nie leżał drużynie. Zawodnicy nigdy nie grali tak defensywnie. Wszystko było bez radości, bez kreacji.
- Kogo z polskich trenerów widziałby pan w roli selekcjonera?
- Zastanawiałbym się na trio: Adam Nawałka, Maciej Skorża, Marek Papszun. Oni mają charyzmę, charakter. Ciekawe, jaki mieliby pomysł na grę reprezentacji. Nawałka jest wolny, Skorża wyjechał do Japonii, ale zawsze miał wysokie ambicje co do kadry. To trener, który zna bardzo dobrze realia polskiej piłki. Nie raz się sparzył, więc miałby dystans i dobrze by się obudował. Z kolei Papszun mówi, że ma cele do zrobienia w Rakowie. Trzeba to szanować, bo zdobycie mistrzostwa Polski to duże wyzwanie, które stawia sobie klub z Częstochowy. Dlatego raczej jego nie można brać pod uwagę. Prezes Kulesza ze sztabem doradców może powinien zastanowić się na innym rozwiązaniem. Czy Papszun byłby w stanie prowadzić Raków i reprezentację? U nas czegoś takiego nie było, a na świecie to znany model. W przypadku tego szkoleniowca może warto byłoby wziąć właśnie taką sytuację pod rozwagę. Czy to w ogóle realne?
- Czy prezes PZPN powinien rozmawiać z Robertem Lewandowskim w temacie selekcjonera?
- Przy wyborze nowego selekcjonera trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedno. Mamy w zespole jednego z najlepszych piłkarzy świata. Ważne, żeby Robert Lewandowski wyraził swoje zdanie na ten temat. Żeby nie był zdziwiony wyborem. Oczywiście, że to zawsze prezes podejmuje decyzje i ma ten najważniejszy głos, bo on za to bierze odpowiedzialność. Jednak może warto zaczerpnąć opinii kapitana, posłuchać jego opinii. Nie sądzę, żeby prezes miał tyle kontaktów w Europie, że będzie wszystko wiedział na temat danego trenera, jak pracuje i funkcjonuje w grupie. Zdanie Roberta jest ważne. 80 procent reprezentacji to on. Jego zdanie nie musi być ujawniane, ale ważne, żeby prezes odważył się rozmawiać z Lewym w tej kwestii. To są naczynia połączone, aby w przyszłości mieć dobre relacje. To wszystko może pomóc nam awansować na mistrzostwa Europy.
- Na co powinien zwrócić uwagę nowy trener reprezentacji?
- Dla nowego selekcjonera ważne będzie to, aby miał swoich ludzi, do których ma zaufanie i pomogą mu w stresujących momentach. Widzimy co się działo z poprzednimi selekcjonerami. Nie mieli takiej ochrony, wsparcia od swoich współpracowników. Nie byli dla nich parasolem ochronnym. Nowy selekcjoner musi obudowany osobami, które będą go wspierać również w momencie, gdy pojawi się krytyka. To bardzo ważne, aby umieć zarządzać emocjami, bo stres jest tak duży, że mamy problem z odczytaniem rzeczywistości. Zarządzanie samym meczem także wymaga dużej poprawy.