- Jesteśmy w finale, to wielka sprawa, ale do pełni szczęścia brakuje nam tylko obrony tytułu mistrzowskiego. Messi i Mbappe to wielcy piłkarze, ale Leo niedługo zakończy karierę, a Kylian niedługo skończy 24 lata. On nadal się rozwija i nikt nie wie, gdzie znajduje się jego limit – mówi trener Sabri Lamouchi, były reprezentant Francji, brązowy medalista EURO 1996 przed niedzielnym finałem Argentyna - Francja.
"Super Express": - Jakie emocje towarzyszyły panu po końcowym wyniku środowego półfinału?
Sabri Lamouchi: - Przede wszystkim duma i radość. To wspaniały dzień dla francuskiej piłki. Didier Deschampes osiągnął genialny wynik. To niezapomniany turniej dla naszego zespołu. Do pełni szczęścia brakuje tylko wygranej w finale, chociaż już sam awans do meczu o pierwszej miejsce to duża sprawa. W niedzielę możemy napisać historię nie tylko francuskiej, ale światowej piłki nożnej. Ostatnim zespołem, który obronił tytuł była Brazylia w 1962 roku, czyli bardzo dawno. Do tego Francuzi są pierwszym mistrzem świata, który w XXI wieku jako obrońca tytułu dotarł do finału. Ostatni raz podobnej sztuki dokonała Brazylia w 1998 roku, kiedy przegrała w finale z Francją. Oby i tym razem „Trójkolorowi” mieli powody do radości.
- Nie da się ukryć, że finał będzie rozpatrywany przez pryzmat Kyliana Mbappe i Leo Messiego. Obaj walczą o koronę króla strzelców. Który z nich jest lepszy?
- Bez cienia wątpliwości jeden i drugi odegrali kluczowe role w awansie swoich drużyn do finału. Obaj mają na koncie po pięć goli, liderują w klasyfikacji strzelców i zapewne jeden z nich zostanie najlepszym atakującym turnieju. Jedna rzecz ich różni. Messi ma 36 lat i jeszcze nigdy nie był mistrzem świata, a do tej pory raz znalazł się w finale mundialu. Kylian Mbappe dopiero za kilka dni skończy 24 lata, a przed nimi już po raz drugi zagra w finale mistrzostw świata. Nie zapominajmy, że on już ma jeden tytuł na koncie. Jego dokonania są niesamowite. Kto wie, być może w przyszłości przyćmi dokonaniami nie tylko Messiego i Ronaldo, ale także samego Pele.
- Co charakteryzuje tych dwóch zawodników?
- Pasja i chęć ciągłego wygrywania. Oni mają na tym punkcie obsesję. Sam Mbappe podkreślał to wielokrotnie, podobnie jak Messi. Widać w nich tę chęć. Leo do pełni brakuje tego najważniejszego, tytułu mistrza świata. On zdaje sobie sprawę, że za chwilę zejdzie z tej wielkiej sceny. Nie sądzę, aby pojechał już na kolejny, który odbędzie się za cztery lata. Tymczasem Kylian wie na co go stać, zna swoje możliwości. On jest w takim wieku, że nadal się rozwija i trudno sobie wyobrazić, w którym miejscu jest jego limit.
- Czy widzi w nim pan nowego Zinedine’a Zidane’a?
- Zizou grał na innej pozycji, był typowym ofensywnym pomocnikiem, odpowiadał za rozgrywanie. Kylian wykańcza akcje, jest bardzo ważny dla formacji ofensywnej. Nawet w meczu z Marokiem, chociaż nie strzelił gola, to koledzy z drużyny skutecznie dobijali piłkę po jego uderzeniach. Mówimy o bardzo młodym chłopaku, który może być jeszcze lepszy.
- Czy on przejmie pałeczkę pierwszeństwa po Ronaldo i Messim?
- Wiele na to wskazuje. Jest liderem PSG, odnosi sukcesy w reprezentacji Francji. W wieku 23 lat ma już 64 występy w kadrze narodowej. Pytaniem pozostanie nie „czy”, a „kiedy” pobije rekord śrubowany obecnie przez Hugo Llorisa i jak bardzo go jeszcze podkręci. Przecież to jest nieprawdopodobne. Jestem przekonany, że Mbappe znajdzie się w panteonie francuskiej piłki u boku Michela Platiniego oraz Zinedine’a Zidane’a i zgarnie niejedną złotą piłkę.
- Od 1998 roku, kiedy Francja po raz pierwszy awansowała do finału mistrzostw świata, „Trójkolorowi” dokonali tej sztuki jeszcze trzykrotnie. W ciągu ostatnich 24 lat żaden inny zespół nie grał tak często o Puchar Świata. Czy Francuzi są najlepszą reprezentacją ostatnich dwóch dekad?
- Nie wiem, czy najlepszą, ale na jedną z najlepszych. Cztery finały to wielka sprawa, której dokonały pokolenia zawodników z Zidanem na czele, później swój udział mieli m.in. Ribery, a także przebudowana w ostatnich latach drużyna z Griezmanem, Giroudem, Mbappe, czy Varanem.
- Czy jadąc do Kataru spodziewaliście się finału?
- Myślę, że nikt nie robił dalekosiężnych planów. Z jednej strony zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy mocny zespół, ale też była świadomość, że brakuje kilku kluczowych nazwisk – N’Golo Kante, Paula Pogby, czy Karima Benzemy. Tym bardziej awans dał nam olbrzymią satysfakcję i potwierdził miejsce Francji w ścisłej światowej czołówce.
- O miejsce w historii walczy także Dider Deschampes. Może być pierwszym od czasów Vittorio Pozzo szkoleniowcem, który obroniłby tytuł mistrza świata.
- Bez wątpienia byłby to wyczyn historyczny. W powojennej historii jeszcze żaden trener nie zdobył tytułu mistrzowskiego tego dwa razy z rzędu. Deschampes dokonał przebudowy drużyny, która cztery lata temu sięgnęła po tytuł mistrzowski. W Katarze nie ma Umtitiego, Pavarda, są Tchuameni, Konate, Kounde, czy Fofana, a jakość zespołu nie ulega zmianie. Młodzi napierają na bardziej doświadczonych, co dobrze wróży dla piłki francuskiej.
- Czy ewentualna wygrana sprawi, że Deschampes stanie się najlepszym trenerem w historii francuskiej piłki?
- Bez cienia wątpliwości on już nim jest, a ewentualna wygrana tylko przypieczętuje ten status. Didier prowadził Francję w czterech turniejach i trzykrotnie awansował z nią do finału. Nikt inny nie miał takiej serii. To wybitna postać nie tylko dla francuskiej piłki, ale dla całego kraju.