Super Express: - Czego pan oczekuje od naszej reprezentacji na mundialu?
Jacek Gmoch: - Jeśli wyjdziemy z grupy, będzie to duże osiągniecie. Nie ma co wracać do mniej udanych meczów w ostatnim okresie, ale lepiej pomódlmy się o to, żeby piłkarze mający problemy ze zdrowiem zdążyli się wykurować, myślę przede wszystkim o Kamilu Gliku, a żadnemu innemu nic się nie stało.
- Sporo kontrowersji wywołały niektóre powołania. Ot, choćby Szymona Żurkowskiego, który grał w klubie bardzo niewiele. Zabrakło natomiast Mateusza Klicha grającego w ostatnich miesiącach w Premier League znacznie częściej.
- Nie chcę komentować powołań na mundial, ale ufam naszemu selekcjonerowi. Uważam, że ma wiedzę i odpowiedni sztab. Daje z siebie wszystko na ile go stać, żeby powołać najlepszych i stworzyć z nich zespół, który będzie się rozumiał i miał dobre wyniki w Katarze. Trener zna Żurkowskiego i mu zaufał. Przepraszam, ale kto jest innym autorytetem w sprawie powołań? Dziennikarze, którzy piszą różne opinie?
- Tak jak 4 lata temu naszymi rywalami w grupie są zespoły spoza Europy. Będziemy mieli podobne problemy?
- Znów pan mówi o tym co było. Myślę, że wiele rzeczy było przez trenera Michniewicza przeanalizowanych, włącznie z udziałem reprezentacji na mundialu w Rosji. Bardzo mądra była jego inicjatywa spotkania się z byłymi selekcjonerami po to, żeby nie powtórzyć błędów z przeszłości. Ale zaznaczę, że MŚ w Katarze będą nieporównywalne do żadnych z poprzednich, ponieważ nastąpił bardzo szybki postęp w rozwoju piłki nożnej, taktyce gry, przygotowaniu do meczu, itd. Nasze doświadczenia, mam na myśli byłych selekcjonerów w tym moje, są pomocne trenerowi Michniewiczowi tylko w kontekście budowania mentalnego zespołu.
- Wracając do naszych rywali, ma pan jakieś szczególne obawy?
- Argentyna jest w gronie faworytów całego turnieju, ale dla nas o tyle dobrze, że gramy z nimi ostatni mecz w grupie. Zwrócę uwagę na to, o czym mówi się niewiele. Z Arabią Saudyjską gramy o godz. 14.00 tamtego czasu. Ze względu na klimat będzie miała przewagę nad nami. To jeden z aspektów, który może jej pomóc. Ja wiem, że Arabia nie jest organizatorem turnieju, ale jako spowinowacona z Katarem wykorzystuje wszystko, co może jej pomóc. W Arabii zainwestowano dużo w rozwój piłki, i to może się przełożyć na poziom reprezentacji. Uważam, że naszym najłatwiejszym przeciwnikiem, ale w cudzysłowie, bo łatwych rywali na MŚ nie ma, może być nie Arabia, ale Meksyk prezentujący południowoamerykański styl gry, ale mogący mieć problemy w defensywie. Gramy z Meksykiem na początek i nie możemy przegrać tego meczu, bo jest najważniejszy i ustawia cały turniej. Trzeba w nim dać z siebie wszystko.
- Selekcjoner Michniewicz odwiedził pana niedawno w Atenach, o czym rozmawialiście?
- To była nasza prywatna rozmowa i szczegółów zdradzić nie mogę. Powiem tylko, że mimo tego, iż jako trenerzy jesteśmy egoistami, bo każdy uważa się za najlepszego na świecie, to jednak jesteśmy zwariowani na punkcie piłki i kochamy ją. W takim klimacie przebiegało nasze spotkanie.
- Kto jest pana faworytem do mistrzostwa świata?
- Szalenie trudno wytypować, bo to wróżenie z fusów. Bardzo trzeba się liczyć z Argentyną. Po wielu latach drużyna podporządkowała się Leo Messiemu jako piłkarzowi, który jest liderem zespołu. Wygrali wreszcie Copa America, są lepiej zorganizowani w obronie niż wcześniej. Brazylia pozostaje faworytem, ale wielokrotnie przekonywała się, że z gwiazd trudno zbudować dobry zespół. Z drużyn europejskich najwyżej oceniam Francję, Belgię, Anglię i nie możemy zapominać o Hiszpanii.