O możliwym odejściu Leo Messiego z Paris Saint-Germain mówiło się od dłuższego czasu. Choć ostatni sezon reprezentanta Albicelestes w Paryżu nie był najgorszy, można było usłyszeć głosy, że piłkarz w stolicy Francji nie czuje się najlepiej. Messi nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu i od połowy maja rozgorzały plotki dotyczące jego przyszłości. Kibiców najbardziej rozgrzewała wizja powrotu Argentyńczyka do Barcelony.
Zarobki Messiego robią wielkie wrażenie. Podano kwoty
Blaugranie nie udało się jednak zapewnić środków finansowych, które mogłyby sfinalizować taką transakcję. Niespodziewanie na horyzoncie pojawiła się trzecia opcja i do gry wkroczył Inter Miami. I to właśnie zespół z MLS ściągnął do siebie Messiego. Jak się okazuje, była to szeroko zakrojona akcja. - W 2019 r. zaczęliśmy myśleć, jak go sprowadzić. Poświęciłem temu trzy lata, z czego półtora roku było intensywne. Było wiele rozmów z jego ojcem Jorge Messim. David Beckham rozmawiał z Leo, oczywiście tylko na tematy związane z futbolem, bo sam był piłkarzem. Rozmawialiśmy w Barcelonie, Miami, Rosario, Ad-Dausze... - powiedział Jorge Mas, jeden z właścicieli Interu w rozmowie z "El Pais".
Mas wyznał, że Messi w Miami będzie zarabiał w przedziale 50-60 mln dolarów rocznie. W dodatku piłkarz może liczyć na partycypowanie w zyskach, jakie przyniesie sprzedaż subskrypcji ligowego pakietu streamingowego, które należy do Apple. - Myślę, że Leo przychodzi z myślą o pozostawienia po sobie śladu i że będzie w stanie zrobić to nie tylko w piłce. Po zakończeniu kariery otrzyma część udziałów w klubie. Jego życie będzie wtedy wyglądać podobnie do życia Davida Beckhama czy Michaela Jordana - zdradził Mas.