To był wreszcie mecz rodem z opowieści Mourinho. Wszystko przeciw jego zespołowi. W 17. minucie rywale strzelili gola. Mauro Zarate wykorzystał zamieszanie podbramkowe i pokonał zasłoniętego Asmira Begovicia. Później Cesc Fabregas wyrównał, ruszył w stronę trybun, ale jego radość trwała krótko. Sędzia liniowy - niesłusznie, podkreślmy to - pokazał pozycję spaloną.
Lewandowski jak na szczudłach. Pogrom Bayernu Monachium!
Mało? Minuta do konca pierwszej połowy. Nemanja Matić fauluje na środku boiska. Taktycznie, przerywa atak rywala. Główny arbiter odgwizduje faul, ale nie wyciąga kartki. Mourinho krzyczy, a po chwili dostaje furii. Konsultacja z arbitrem bocznym i czerwona kartka dla Serba!
Ten dawny Portugalczyk przeszedłby na tym do porządku dziennego. Często tak robił. Gdy zespół dopadał kryzys, on zachwowywał spokój. Protestował, gdy jego piłkarze wygrywali. Tym razem nie wytrzymał. Po końcowym gwizdku zaszturmował ponoć pokój sędziów i za karę odesłano go na trybuny.
Osamotnieni piłkarze Chelsea nawiązali walkę tylko przez chwilę. Willian - najlepszy zawodnik mistrza Anglii obecnie - zacentrował w pole karne, a Gary Cahill pokonał Adriana. Radość trwała jednak chwilę, a gwóźdź do trumny "The Blues" wbił... no kto mógł wbić? Andy Carroll. Patyczakowaty snajper, który po miesiącach leczenia wrócił na boisko i w tym sezonie strzelił pierwszego gola.
Mourinho nie dotrwa do świąt?
Dla londyńczyków klęska z West Hamem oznacza, że po 10. kolejkach Premier League zajmować będą piętnaste miejsce. Do lidera Manchesteru City tracą dziesięć "oczek". A Mourinho? Cóż, "winter is coming". Nie każdy ją przetrwa. Zwłaszcza przy Romanie Abramowiczu.
West Ham United - Chelsea Londyn 2:1 (1:0)
Gole: Mauro Zarate 17, Andy Carroll 79 - Gary Cahill 56