Trudno mu się dziwić, bo wyrównujący gol dla rywali (w 90. min) padł w kuriozalnych okolicznościach. Sędzia uznał go, mimo że Nikola Żigić nie dość, że faulował Rio Ferdinanda, to jeszcze zagrał piłkę ręką, a Lee Bowyer, do którego zagrał, trafił do siatki... ze spalonego.
- Jak arbiter mógł tego wszystkiego nie widzieć?! - wściekał się Ferguson. - Jeżeli sędzia uznaje rywalom takie bramki, to jakie masz szanse na dobry rezultat? Na takim szczeblu rozgrywek i w meczach o taką stawkę masz prawo oczekiwać, żeby twoje spotkania sędziowali bardziej spostrzegawczy arbitrzy.
Sędzia rzeczywiście się nie popisał, ale prawda jest taka, że "Czerwone Diabły" same są sobie winne. Gdyby prowadziły 2:0, to nawet arbiter nie mógłby ich skrzywdzić...