Paul Scholes przez lata zdobył serca kibiców na Wyspach nie tylko występami w Manchesterze United, lecz także reprezentacji Anglii. Teraz zdecydował się na szczere wyznanie o wydarzeniach, które mogły zniszczyć jego karierę. Zły wpływ na jego osobę mieli znajomi. - Musiałem wydostać się z tego otoczenia. Piłem w czwartek, piątek, sobotę, niedzielę, a czasami w poniedziałek. Robiłem to też przed meczami. Wychowałem się wśród kultury, w której spożywało się alkohol nawet w autokarze w drodze na mecz - powiedział legendarny pomocnik w rozmowie z ESPN.
- To była kultura oparta o klasę robotniczą oglądającą piłkę nożną. Wiem, że wciąż tak się dzieje, bo mam kumpli, którzy przyjeżdżają na mecze. Chciałbym pójść wraz z nimi, być normalnym fanem, ale nie sądzę, aby miało to być łatwe - dodał były podopieczny znanego sir Alexa Fergusona.
Przypadek Scholesa może dać do myślenia młodym piłkarzom, podatnym na wpływ otoczenia. W jego przypadku wszystko zmieniło powołanie do drużyny narodowej. - Nie jest to otoczenie, w którym chcesz się znajdować jako piłkarz. Wybrano mnie do reprezentacji Anglii i pamiętam, że pomyślałem wtedy – "muszę się stamtąd wydostać". Piłem, miałem nadwagę, musiałem schudnąć. Potrzebowałem ich opuścić, ale moi znajomi nie mieli z tym problemu - przyznał.