Kontrakt Toure wygasa dopiero w czerwcu 2017 roku, ale pomocnik "The Citizens" już chciałby go przedłużyć. Problem w tym, że szefowie Manchesteru City nie kwapią się do tego tak jak sam zawodnik. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej zarabia 220 tysięcy funtów tygodniowo, co jest sporym obciążeniem dla klubowego budżetu, a sam Toure nie daje drużynie tyle, co chociażby w poprzednim sezonie. Niewykluczone więc, że szejkowie nie będą chcieli zaproponować mu nowej umowy.
Skandal w Anglii! Diego Costa UGRYZŁ przeciwnika i opluł sędziego! [WIDEO i ZDJĘCIA]
Były gracz Barcelony postanowił jednak zachęcić swoich szefów do podjęcia negocjacji. Zapowiedział bowiem, że jeśli przedłuży kontrakt, to przekaże milion funtów rocznie na rzecz szpitala, w którym leczy się raka.
Może i Toure chciał dobrze, ale my jesteśmy takim zachowaniem nieco zniesmaczeni. Cała deklaracja zabrzmiała jak mały szantaż - "jak nie zaproponujecie mi nowego kontraktu, to nie dam pieniędzy na chorych!" Nie przystoi to takiemu zawodnikowi, tym bardziej, że w 2014 roku na raka zmarł jego młodszy brat Ibrahim Toure.
- Yaya powiedział, że jeśli podpisze nową umowę, każdego roku przekaże milion funtów ze swojej pensji na rzecz szpitala, w którym leczył się jego brat. Miałoby to pomóc innym pacjentom, lekarzom i personelowi tej placówki - przyznał agent piłkarza Dimitry Seluk.
Przy takich zarobkach, jakie ma obecnie Toure w ekipie "The Citizens", drobna suma wpłacona bezinteresownie na szczytny cel nie byłaby dla niego odczuwalna. No ale cóż, jak widać w dzisiejszych czasach nie ma nic za darmo.