Kibice "Blaugrany" nie docenili atutów rywala. Spodziewali się łatwego meczu i pewnego awansu do finału, a zamiast tego otrzymali surową lekcję pokory. Za głównego winowajcę porażki z Realem uznali Jordiego Rourę, zarzucając mu złe ustawienie taktyczne, personalne i źle dokonywane zmiany. Co jednak więcej do boju posłać mógł zastępca Tito Vilanovy?
Kibice domagali się Davida Villi, jednak czy ten po wejściu na boisko pokazał coś wartego zapamiętania? Czy akcje Barcelony ożywił młody Cristian Tello? A może podaniem otwierającym drogę do bramki Diego Lopeza popisał się Thiago Alcantara? Praktycznie nieobecny na murawie był Leo Messi, jednak czy jego słaba dyspozycja to również wina trenera?
Wielu po wtorkowym meczu nie docenia klasy Realu Madryt, a wymówek po słabej grze Barcelony szuka w braku trenera i fatalnej dyspozycji piłkarzy. Ta musi być przecież czymś spowodowana, a konkretnie bardzo dobra grą rywala. Podopieczni Jose Mourinho zagrali konsekwentnie i skutecznie w ataku. Błysnął geniusz Cristiano Ronaldo, szybkość Angela Di Marii i dobra gra głową Raphaela Varane'a.
Indywidualności tym razem okazały się być lepsze w ekipie Realu Madryt. W zespole z Camp Nou zachwycił z kolei Andres Iniesta. Jego asysta przy bramce Jordiego Alby zasługuje na najwyższe słowa uznania.
Pokonanie Barcelony nie oznacza jednak, że kibice "Królewskich" mogą już rozpocząć świętowanie zdobycia pucharu. Pewne jest, że w finale "Blancos" zmierzą się z wymagającym przeciwnikiem. To nastąpi jednak dopiero w maju. Wcześniej graczy Realu Madryt czeka jeszcze jeden niesamowicie ważny sprawdzian - mecz na Old Trafford.
Barcelona - Real Madryt, wynik 1:3. Nikt nie śmieje się już z ekipy Jose Mourinho
Po kompromitujących wpadkach w La Liga i niezadowalających remisach w pierwszych starciach z Barceloną i Manchesterem United, wielu kibiców naśmiewało się z zespołu Jose Mourinho. Po wtorkowej wygranej 3:1 na Camp Nou, w piłkarzy "Królewskich" nikt już nie wątpi. Ronaldo i spółka ponownie stawiani są w gronie faworytów do zdobycia Ligi Mistrzów.