Dla Ronaldo rok 2016 był być może najlepszy w karierze. Król strzelców Ligi Mistrzów. Triumfator Ligi Mistrzów. Mistrz Europy z Portugalią. Gdyby dorzucił jeszcze tytuł mistrza Hiszpanii, jego triumf byłby absolutnie bezdyskusyjny. Tyle że CR7 latem leczył uraz, później długo wracał do formy i dopiero w listopadzie, podczas derbów Madrytu, udowodnił, że wciąż jest sportowcem absolutnie wyjątkowym. Jedynym w swoim rodzaju snajperem, zdolnym do przełamania nawet najlepszej defensywy na Starym Kontynencie.
W tym samym czasie Lionel Messi po prostu czarował. Jak zwykle. Argentyńczyk w ostatnich dwunastu miesiącach zgarnął tylko trofea krajowe. Puchar i mistrzostwo Hiszpanii. Poza tym było gorzej. Nie udało się podczas Copa America, nie udało w Lidze Mistrzów. Na dodatek pięciokrotny triumfator Złotej Piłki zmuszony był oddać buławę lidera. Wiosną absolutną gwiazdą Katalończyków został Luis Suarez i to Urugwajczyk zgarnął trofeum Złotego Buta. Dla najlepszego snajpera Europy.
Jesienią Messi wrócił jednak na szczyt. W 16 dotychczasowych meczach zdobył 19 goli. Dodał do tego 7 asyst. Ronaldo długo leczył uraz i na razie spotkań ma 15, ale bramek ledwie 12. Do tego 6 asyst. Matematyka przemawia więc za asem Barcy, który jesienią znowu wyrósł ponad wszystkich. Wiosną lepszy był jednak CR7, który rok 2016 szósty raz z rzędu zakończył z przekroczoną barierą 50 bramek zdobytych we wszystkich rozgrywkach. I to właśnie Portugalczyk wydaje się faworytem w wyścigu o miano najlepszego.
Zarówno w plebiscycie FIFA jak i Złotej Piłki. Chyba, że we wszystko wtrąci się ten trzeci - prawdopodobnie Antoine Griezmann - i dwaj wielcy zostaną wreszcie pogodzeni.
Piszemy wreszcie, bo dyskusja o wyższości Messiego i Ronaldo trwa od lat. Trudno w to uwierzyć, ale Ronaldo pierwszej raz Złotą Piłkę zdobył w 2008 roku. Messi dwanaście miesięcy później. A później obaj panowie już nikomu nie dali szansy zdobycia tej nagrody. Dominując ten plebiscyt jak nikt inny w historii futbolu.