Porażka w Sewilli załamała podopiecznych Mourinho, ale w odróżnieniu od poprzednich niepowodzeń, kiedy upierali się, że wina za słabe wyniki leży też po stronie trenera, teraz otwarcie przyznają, że to z ich strony zabrakło zaangażowania i jakości.
Jak donosi "Marca", zaraz po ostatnim gwizdku w spotkaniu z Betisem do szatni gości udał się prezes Madrytczyków Florentino Perez. Sternik Realu rozmawiał z każdym zawodnikiem indywidualnie, pocieszając ich, choć równocześnie nie ukrywając, że "madridismo" jest zawiedzione takim wynikiem.
Później na konferencji prasowej czoła dziennikarzom stawił oczywiście sam "The Special One", który nie szczędził krytyki pod adresem pracy sędziego oraz niewygodnego dla "Królewskich" kalendarza - Real jeszcze w środę grał w Lidze Mistrzów, a już trzy doby później rywalizował w wyjazdowym meczu w rodzimych rozgrywkach. Oprócz tego dostało się również piłkarzom.
- Skoro Radek Stepanek może w Pucharze Davisa grać co trzy dni dla swojego kraju i wygrać, to tym bardziej dwudziestoparoletni zawodnicy są w stanie grać na wysokim poziomie w takim samym odstępie czasowym pomiędzy meczami - tłumaczył Portugalczyk.
Piłkarze przyznali trenerowi rację i choć boli ich duża strata do Barcelony, są zjednoczeni mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Czy Real odrodzi się niczym Feniks z popiołów? Najlepszą do tego okazję "Los Blancos" będą mieli już w najbliższą sobotą, bowiem wtedy na Estadio Santiago Bernabeu podejmą w derbach Madrytu Atletico.