W niedzielę Barcelona rzutem na taśmę pokonała Real Madryt po zwycięskim golu w ostatniej akcji meczu, czym na dobre wróciła do wyścigu o mistrzostwo Hiszpanii. Ale by wciąż rywalizować z "Królewskimi" musiała wygrać kolejny ligowy mecz z Osasuną Pampeluna. Trzy punkty były koniecznością, tymczasem Luis Enrique zaskoczył składem dając szansę gry kilku zmiennikom. W podstawowej jedenastce znaleźli się m.in. Denis Suarez, Arda Turan, Andre Gomes czy Javier Mascherano, czyli zawodnicy, którzy ostatnie mecze zaczynali na ławce rezerwowych.
Ale ich podrażniona ambicja szybko dała o sobie znać. Choć sygnał do ataku dał Leo Messi, który na listę strzelców wpisał się już w 12. minucie. A niedługo później było 2:0 po bramce Gomesa i wydawało się, że grający bez jedenastu (!) kontuzjowanych piłkarzy goście już się nie podniosą. Ale drugą połowę zaczęli od mocnego uderzenia, bo pięknej bramki z rzutu wolnego Roberto Torresa. To jednak chyba tylko rozwścieczyło "Dumę Katalonii", która od tamtej pory urządziła sobie prawdziwy trening strzelecki. Zdobyła kolejnych pięć goli i ostatecznie wygrała 7:1. Swoje bramki dołożyli Messi i Gomes (po jednej), dwa razy trafił Paco Alcacer, ale najwięcej radości kibicom i ławce rezerwowych gospodarzy sprawiło trafienie na 6:1 autorstwa... Javiera Mascherano.
Sędzia podyktował rzut karny za faul na Denisie Suarezie, do wykonywania jedenastki wytypowany był Ivan Rakitić, ale oddał piłkę Argentyńczykowi, który mocno kopnął pod poprzeczkę i zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach Barcelony. W 319. meczu dla tej drużyny! Był to ponadto pierwszy od dziewięciu lat gol 32-latka w meczu ligowym.
Barcelona rozgromiła Osasunę i wywarła presję na Realu Madryt, który w tej samej kolejce mierzy się z Deportivo La Coruna.
FC Barcelona – Osasuna Pampeluna 7:1 (2:0)
Bramki: Leo Messi 12, 61, Andre Gomes 30, 57, Paco Alcacer 64, 86, Javier Mascherano 67 – Roberto Torres 48