Najgorsza seria od 2010 roku
Jeszcze kilka tygodni temu Barcelona była murowanym faworytem do obrony potrójnej korony z zeszłego sezonu, ale w tym krótkim czasie wiele się zmieniło. "Duma Katalonii" odpadła z Ligi Mistrzów, w La Liga jej przewaga drastycznie zmalała, a sporo w tym winy Messiego, który w żaden sposób nie potrafi być decydującym dla gry "Barcy" czynnikiem podczas tego kryzysu.
LM: Atletico Madryt - FC Barcelona 2:0. Zobacz dwa gole Griezmanna i SKRÓT WIDEO
"Messi się skończył" lub "To tylko chwilowy przestój" - takie dwie opinie dotyczące gry Argentyńczyka wyrażają przeciwne obozy. Z jednej strony jego krytycy i hejterzy, a z drugiej wielcy fani. Bliżej nam do stwierdzenia, że rację ma ta druga frakcja, ale kryzys formy czterokrotnego zdobywcy Złotej Piłki jest aż nadto widoczny. Messi nie zdobył gola ani nie zanotował asysty w pięciu kolejnych spotkaniach Barcelony, a to w jego przypadku najgorsza taka passa od kwietnia 2010 roku, czyli od sześciu lat!
Objawy "Messidependecii"
Jakiś czas temu wśród antyfanów "Dumy Katalonii" powstało określenie "Messidependecia", czyli uzależnienie wyników drużyny od obecności Argentyńczyka na boisku. Kłam temu twierdzeniu zadali na jesieni zeszłego roku Neymar i Luis Suarez, którzy pod nieobecność Argentyńczyka spowodowaną kontuzją wzięli na siebie ciężar strzelania goli. Jednak nie tak dawno słusznie zauważono, że ta "Messidependecia" jest o wiele bardziej widoczna gdy... Argentyńczyk jest na boisku i gra słabo, niż gdy w ogóle nie ma go na placu.
I to potwierdzają ostatnie spotkania. "La Pulga" od początku rozpoczynała pięć ostatnich meczów "Barcy" przeciwko Villarreal, Realowi Madryt i Realowi Sociedad (liga) oraz dwukrotnie przeciwko Atletico Madryt (Liga Mistrzów), ale nie trafił do siatki ani nie zanotował asysty w żadnym z nich i był to po prostu wynik jego słabej postawy na boisku. Miało to duże przełożenie na wyniki, bo w tym czasie "Duma Katalonii" przegrała aż trzy razy, raz zremisowała i odniosła zaledwie jedno zwycięstwo.
Dylemat Enrique
Argentyńczyka trudno nazwać hamulcowym gry Barcelony, chociaż co raz więcej kibiców jest zirytowanych jego postawą. Wdaje się w bezsensowne dryblingi, jego prostopadłe podania nie docierają do celu, a przede wszystkim brakuje mu liczb. Gdy jednak jest zdrowy, Luis Enrique nie odważy się posadzić go na ławce rezerwowych. Kiedy zrobił to rok temu (co ciekawe - w przegranym meczu z Sociedad na Estadio Anoeta), wówczas w Hiszpanii rozgorzała dyskusja, czy taki człowiek aby na pewno powinien trenować tak wielki klub jak "Barca".
Gdy Messi jest na boisku w słabej formie, nieco mniej możliwości pokazania się mają Neymar i Suarez, bo to Argentyńczyk bierze grę na siebie, ale niewiele z tego wynika. Paradoksalnie więc może najlepszym wyjściem z kryzysu dla Barcelony byłaby kontuzja jej największej gwiazdy?
Trudno wnioskować jakie są powody takiej postawy Messiego. Możliwe, że wpływ na niego mają wydarzenia pozaboiskowe (afera "Panama papers"), ale też niewykluczone, że nieco ciąży na nim presja 500. oficjalnego gola w karierze. Argentyńczyk strzelił ich już 499 (449 w klubie i 50 w reprezentacji), a na tego jubileuszowego czeka od 16 marca. Jednak kiedy znów trafi do siatki, może być to sygnał powrotu do wielkiej formy. Zarówno jego, jak i całej Barcelony.