Cała afera wydaje się mocno skomplikowana. Messi chciał zorganizować mecze charytatywne w USA. Przyjaciele Argentyńczyka zmierzyć się mieli z ekipą Reszty Świata. Ostatecznie oba starcia - z niejasnych do końca powodów - zostały odwołane, ale niemiecki "Der Spiegel" dotarł do poufnych informacji, z których wynika, że cała zabawa mogła mieć zabarwienie niemalże kryminalne. O co chodzi?
Ronaldo straci fortunę? NIKE stawia ultimatum!
Guillermo Marin to prawnik gwiazdy Barcelony. To właśnie on wysłał e-maila do Maika Barthela - jednego z agentów Roberta Lewandowskiego. Polak dostał propozycję uczestnictwa w całej akcji. Do tego momentu wszystko wydaje się czyste i klarowne. Ale im dalej w las, tym gorzej.
Nasz reprezentant za sam udział w spotkaniach miał otrzymać pieniądze. Czujecie to? Charytatywny mecz, z którego zyski trafić miały do kieszeni piłkarzy. Zarobek miał być bowiem pokaźny. Lewandowskiemu zaoferowano... 250 tys. dolarów. Ćwierć miliona dolców za 180 minut biegania! To już samo w sobie wydaje się podejrzane. Tym bardziej, że nasz reprezentant wcale nie miał być największą gwiazdą wydarzenia. Razem z nim za ocean przylecieć mieli chociażby: Cesc Fabregas, Zlatan Ibrahimović, Sergio Aguero czy Didier Drogba. Chcieli grać przy milionowej publiczności?
Innymi słowy - pieniądze pochodzić musiały zapewne z innych źródeł. Raczej nie z kieszeni Lionela Messiego.
Nad Argentyńczykiem zbierają się więc ciemne chmury. Zapowiadane jest śledztwo w tej sprawie. Nie pierwszy raz. Dopiero niedawno skończył się jego proces, związany z oszustwami podatkowymi. Gwiazdor Barcelony zmuszony był w efekcie zapłacić kilka/kilkanaście milionów euro kary. Tym razem nie pójdzie mu tak łatwo?
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail