W poprzednim sezonie bardziej skupił się na pomaganiu swojemu przyjacielowi Luisowi Suarezowi, niż na śrubowaniu własnych rekordów. Ale to właśnie pokazało wielkość Messiego, który był gotów oddać pałeczkę tego najlepszego i najskuteczniejszego piłkarzowi, który w Barcelonie jest o... 14 lat krócej (licząc grę w drużynach młodzieżowych) niż on. W obecnych rozgrywkach to jednak znów Argentyńczyk ciągnie "Dumę Katalonii". W 16 meczach wszystkich rozgrywek zdobył już 19 goli i zanotował 7 asyst. Jest liderem klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów i wiceliderem w lidze hiszpańskiej, ale przede wszystkim ponownie widać po nim wielką chęć gry i ciągły głód sukcesów - zarówno tych personalnych, jak i drużynowych.
Analizując plusy i najlepsze strony Barcelony można by wymienić praktycznie całą linię ataku - Neymar, Suarez czy wspomniany Messi to piłkarze, którzy w każdej chwili mogą zadecydować o losach meczu. Ale uzależnianie drużyny od pojedynczych błysków jest wielce ryzykowne i to właśnie chyba stąd wynika mizerny start sezonu w wykonaniu "Dumy Katalonii" - najgorszy od sezonu 2007/2008, jeszcze za kadencji Franka Rijkaarda.
Ich najsłabszym punktem w El Clasico może być... trener. Luis Enrique ostatnio niezbyt dobrze radzi sobie na swoim stanowisku. Podejmuje niezrozumiałe decyzje (choćby pomijanie będącego w dobrej formie Rafinhii kosztem Andre Gomesa czy Denisa Suareza), nieskutecznie stosuje rotacje (gdy dał odpocząć swoim najlepszym piłkarzom, Barcelona sensacyjnie zremisowała w lidze z Malagą czy w Pucharze Króla z trzecioligowym Herculesem Alicante), a przede wszystkim nie potrafi odpowiednio reagować na wydarzenia boiskowe. W ostatnim meczu La Liga przeciwko Realowi Sociedad, w którym "Barcy" wybitnie nie szło, zdecydował się zaledwie na jedną zmianę. A po końcowym gwizdku skrytykował swoich piłkarzy - Oni pokonali nas z piłką i bez niej. W każdym pojedynku Sociedad był powyżej naszego poziomu. Nie mogliśmy wykonać nawet pięciu kolejnych podań. Bez piłki byliśmy straszni. Rywal był od nas nieskończenie lepszy - powiedział. Takimi słowami raczej nie zdejmie i tak dużej już presji z barków piłkarzy.
Presji, która jest wielka przede wszystkim ze względu na ostatnie wyniki Barcelony i Realu. Ekipa z Camp Nou w lidze zanotowała dwa remisy z rzędu, a licząc też pucharowe starcie nie wygrała od trzech meczów! Ponadto stoi pod ścianą, bo do "Królewskich" traci już sześć punktów i ewentualna porażka w sobotę może mocno skomplikować jej plany obrony tytułu.