Real zagrał powoli. Tak jakby decyzja Zidane'a o odpoczynku dla Karima Benzemy czy Luki Modricia była też sygnałem dla innych graczy: "byle się panowie nie przemęczajcie". I faktycznie, Real od pierwszych minut zamknął Espanyol w polu karnym i cierpliwie męczył defensywę Katalończyków. Sporo sytuacji ponownie zmarnował Cristiano Ronaldo, jeszcze więcej Lucas Vazquez, a Alvao Morata wyglądał, jakby niedawny występ Karima Benzemy w Lidze Mistrzów usztywnił go na tyle, że zapomniał jak poprawnie kopać piłkę. Ale to właśnie Hiszpan w pierwszej połowie wyprowadził Blancos na prowadzenie i jeszcze bardziej uśpił fanów w stolicy Hiszpanii.
Espanyol zaprezentował się koszmarnie w ofensywie. Gracze z Katalonii nie potrafili wymienić trzech podań na połowie rywala, a gdy mieli szczęście i na horyzoncie pojawiała się bramka Kiko Casilli, pakowali się prosto w Pepe lub Raphaela Varane'a. Stoperzy Realu wytrzymali bez błędów do ostatniego gwizdka arbitra.
O gola dla Blancos zadbał natomiast ten, na którego Madryt czekał długich 88 dni. Gareth Bale rozpędził się od linii środkowej, wyprzedził całą defensywę gości i strzałem w długi róg pokonał Diego Lopeza. Ustalając wynik na 2:0 i dając Realowi kolejne trzy punkty. Które ponownie przybliżyły zawodników ze stolicy Hiszpanii do tytułu mistrzowskiego.
Real Madryt - Espanyol Barcelona 2:0 (1:0)
Bramki: Morata 33, Bale 83
Real Madryt: Kiko Casilla - Dani Carvajal, Raphael Varane, Pepe, Nacho (81' Marcelo) - Mateo Kovacić (61' Casemiro), Toni Kroos, Isco - Lucas Vazquez, Alvaro Morata (71' Gareth Bale), Cristiano Ronaldo
Espanyol Barcelona: Diego Lopez - Diego Reyes, David Lopez, Oscar Duarte, Aaron Martin - Jose Antonio Reyes (46' Hernan Perez), Javi Fuego, Jose Jurado (82' Alvaro Vazquez), Papakouli Diop, Pablo Piatti - Gerard Moreno