Hiszpańska prasa poinformowała, że Argentyńczyk chce Franka Rijkaarda. Pod wodzą Holendra debiutował na Camp Nou, u niego osiągał pierwsze sukcesy i ponoć taki właśnie warunek postawił władzom "Dumy Katalonii". Prezes się zgodził, szatnia uznała ideę za słuszną i pojawił się tylko jeden malutki problem. Sam zainteresowany do szatni "Blaugrany" wracać nie chce.
Luis Enrique wyleci z Barcelony?
Tym samym największą zaletą Luisa Enrique jest w tej chwili to, że akurat on w Katalonii pracować chce. Cóż, zawsze słyszeliśmy, że na rynku pracy trzeba się czymś wyróżniać.
Jak więc nie Rijkaard i Luis Enrique, to kto? Najpewniej Jupp Heynckes. Niemiec zakończył co prawda jakiś czas temu karierę szkoleniową, ale w Barcelonie zapewne doskonale pamiętają popisy Bayernu Monachium pod jego wodzą w półfinale Ligi Mistrzów w sezonie 2012/13. Inna sprawa, że sternicy "Dumy Katalonii" zdążyliśmy już nas przyzwyczaić do pewnej nieobliczalności przy wyborze trenerów.
Frank Rijkaard, Pep Guardiola, Tito Vilanova, Tata Martino i Luis Enrique - czy ktokolwiek mógł się spodziewać, że akurat ci panowie napiszą jeden z najpiękniejszych epizodów (ostatnia dekada) w historii katalońskiej piłki?
Na razie prezes Barcelony Josep Bartomeu zaprzecza, jakoby w ogóle rozmawiał z Messim. Mamy wrażenie, że też Argentyńczyka nigdy na oczy nie widział - gdyby taka była potrzeba.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail