Dni poprzedzające mecz były pełne polemiki na temat pracy sędziów w Hiszpanii. O dziwo, nie prowadził jej - jak możnaby podejrzewać - Jose Mourinho, a piłkarze Valencii, krytykujący postawę arbitra Muniza Fernandeza we wtorkowym spotkaniu 1/4 finału Pucharu Króla. Trójka sędziowska popełniła podczas wspomnianych zawodów kilka rażących błędów, ale zdaniem ekspertów nie wypaczyły one wyniku rywalizacji, co sugerowali piłkarze z Estadio Mestalla.
W niedzielę oba zespoły spotkały się ze sobą ponownie, choć tym razem to Valencia była gospodarzem, a stawką były ligowe punkty. Atut własnego boiska nie pomógł jednak "Nietoperzom" w uzyskaniu korzystnego rezultatu. Tego wieczora w piłkę grał tylko Real.
Po 45 minutach spotkania zawodnikom Ernesto Valverde schodzącym z boiska do szatni towarzyszyły ogłuszające wręcz gwizdy, na które sobie jak nabardziej zasłużyli. W pierwszej połowie mistrzowie kraju zaaplikowali im aż 5 goli! Na listę strzelców wpisywali się kolejno Gonzalo Higuain (8. minuta), Angel Di Maria (34. i 45.) oraz Cristiano Ronaldo (36. i 41.), dla jakiego był to 299 i 300 gol na zawodowych boiskach.
- Co trener powiedział nam w szatni? Że musimy wyjść na drugą połowę z podniesionymi głowami, że bronimy honoru i nie możemy pozwolić, aby ta porażka była jeszcze dotkliwsza - mówił już po meczu Roberto Soldado, napastnik Valencii.
W drugiej odsłonie nie zobaczyliśmy żadnego gola. Gospodarze atakowali, a goście, mając w kieszeni trzy punkty, ograniczali się przede wszystkim do gry w destrukcji. - Sprawili nam lanie. W drugiej połowie wyglądaliśmy lepiej, ale prawda jest taka, że oni też wyszli na nią z innym nastawieniem - tłumaczył Soldado.
Obie drużyny zakończą maraton bezpośrednich starć w najbliższą środę, kiedy rozegrają rewanżowy mecz 1/4 finału Pucharu Króla.
Real w ligowej tabeli wciąż plasuje się na 3. miejscu (40 pkt.). Do prowadzącej Barcelony "Królewscy" tracą 15 punktów, a do drugiego Atletico 7. Valencia jest siódma z 30 "oczkami" na koncie.