„Super Express”: - Angaż Wojciecha Szczęsnego przez Barcę to zupełnie… romantyczna historia. Wierzył pan, że może do niego dojść?
Wojciech Kowalewski: - Po kontuzji ter Stegena Barcelona miała listę kandydatów do zakontraktowania. Ale niezależnie od tego, kto na niej figurował, trudno jej było zignorować taką szansę, jak zatrudnienie Wojciecha Szczęsnego – nawet jeśli kilka tygodni wcześniej ogłosił przejście na emeryturę. To zresztą zadziałało w obie strony: zainteresowanie ze strony takiego klubu, jak Barcelona, nawet dla byłego bramkarza Arsenalu i Juventusu jest odpowiednio motywującym czynnikiem, by tę emeryturę na jakiś czas jeszcze odłożyć. W końcu – przynajmniej ja się tą myślą kieruję – żyjemy tu i teraz, i trzeba łapać takie szanse, uśmiechy losu. A tak w ogóle ten przykład pokazuje, że piłka jest nieprzewidywalna – i dlatego taka piękna!
- Inaki Pena bronił już regularnie w zeszłym sezonie. Wojtek jest lepszym bramkarzem od niego?
- W mojej opinii bije go na głowę doświadczeniem i osiągnięciami. A skoro Barcelona po Wojtka sięgnęła, świadczy o tym, że jest oceniany jako co najmniej tak samo dobry. Z góry nikt – zwłaszcza w sztabie trenerskim Barcy – tego głośno nie powie, bo dopiero przyszłość pokaże, jak się ta rywalizacja zakończy. Ale ja wierzę, że Szczęsny ją wygra. Na pewno jednak potrzebował trochę czasu na trening, na poznanie zespołu, na znalezienie się w szatni, wreszcie na ponowną adaptację organizmu do wysiłku. Poza tym angaż w nowym klubie zawsze wiąże się z dużą liczbą informacji do przyswojenia. To jest pewnego rodzaju trudność. Ale Wojtek był i jest tego świadom.
Szczęsny usłyszał, co powiedział o nim Tomaszewski! Legenda mocno zaatakowała golkipera Barcelony, nie uwierzycie, jak zareagował
- Od chwili podpisania przezeń kontraktu kibice dyskutują, kiedy zadebiutuje. Może 20 października przeciwko Sevilli? Może 23. w Lidze Mistrzów z Bayernem? A może trzy dni później w El Clasico? To możliwe, by tak szybko przygotować formę na grę na najwyższym poziomie, skoro przez ponad miesiąc nie miało się treningów?
- Z perspektywy kibica wygląda to fajnie: Wojtek wstał z kanapy, wyłączył telewizor i poszedł bronić do Barcelony. Ale to nie jest takie proste: Wojtek wciąż wraca do treningu. Timing jest dla niego dobry, sprzyjał mu kalendarz: przerwa reprezentacyjna dała czas na przygotowanie formy. Ważna jest teraz jego reakcja na te dwa tygodnie regularnych treningów; na obciążenia i nowe bodźce. Wielkim atutem jest doświadczenie: ma przecież setki meczów na najwyższym europejskim poziomie. Natomiast trzeba brać pod uwagę jeszcze jeden aspekt: jak reagują na jego obecność zawodnicy. No i bramkarze, czyli konkurenci do miejsca między słupkami. Być może u któregoś z nich wywoła to niesamowity wzrost formy? Bo – wbrew komentarzom, które czasami czytam i słyszę – to nie są zawodnicy, którzy nadają się tylko do pchania karuzeli. Zostali wyselekcjonowani przez poważnych skautów, nie ma przypadku w ich obecności w szatni Barcy. A co do terminu debiutu Wojtka: my sobie możemy „gdybać”, a ostateczna decyzja i tak należy do Hansiego Flicka.
- Jeśli nawet niemiecki trener na Szczęsnego postawi, trzeba na boisku pokazać, że to dobra decyzja!
- Oczywiście. Wszyscy życzymy sobie, żeby kariera Wojtka miała kolejny barwny etap, ale najwięcej będzie zależeć od niego samego; między innymi od umiejętności przystosowania się do taktyki, sposobu gry Barcelony.
- Jerzy Dudek na łamach „Super Expressu” zauważał, że ter Stegen jest bramkarzem grającym trochę inaczej, niż Wojciech Szczęsny. Zgadza się pan?
- Ter Stegen choćby z samego faktu wieloletniej gry w Barcelonie ma już pewne automatyzmy, nawyki w grze, w działaniu, we współpracy z zespołem. Wojtek z nimi dopiero się zapoznaje, oswaja. I znów musiałbym powtórzyć: na to potrzebny jest czas.
Wojciech Szczęsny w Barcelonie na dłużej? Nasz ekspert kreśli konkretny scenariusz, rzucił słówko o charakterze kolegi po fachu
- Nie wejdziemy dziś do głowy Wojciecha Szczęsnego. Ale myśli pan, że jeżeli mu się wszystko w Barcelonie poukłada, to ten czerwiec 2025 nie musi być wcale końcem jego przygody z tym klubem?
- Kiedy Wojtek ogłaszał zakończenie kariery, odniosłem wrażenie, że czuje się wypalony emocjonalnie. Że brak mu odpowiednio mocnego bodźca, podniety do kontynuowania treningów i gry. Że potrzebowałby czegoś, co go do nich zmobilizuje. Potrafię zrozumieć ten stan ducha, który – być może – trwał już od pewnego czasu. Po prostu nie czuł frajdy, wychodząc na boisko. Ale potem zadzwonił telefon z Barcelony i wszystko się zmieniło... Szczęsny – tego jestem pewien – zawsze potrzebował bardzo mocnych bodźców stymulujących, motywacyjnych, żeby wejść na najwyższe obroty. Ba, czasem sam generował wokół siebie takie wydarzenia: reakcję, a nawet i konfrontację z otoczeniem. Był kibicom z tego znany, zdecydowana większość lubiła ten jego styl bycia. Teraz ma nową perspektywę, szansę na nowe otwarcie, nowe doświadczenia. Nie wiem, co zrobi, gdy znów posmakuje adrenaliny!
Lewandowski się wygadał, co powiedział mu Szczęsny! Wszystko było wielkim planem?! Tak wyglądają kulisy jego transferu do Barcelony
- Czyli bierze pan pod uwagę scenariusz z przedłużeniem kontraktu?
- Mamy jeszcze jedną ważną kwestię: jak będzie przebiegało leczenie ter Stegena. To poważny zabieg, rehabilitacja po nim bywa długa i trudna. Wiele rzeczy może się po drodze wydarzyć, więc wszystko, co powiemy na ten temat w tej chwili, będzie wróżeniem z fusów.
Wojciech Szczęsny wprost o debiucie w meczu z Sevillą! Nie pozostawił złudzeń, takiej deklaracji oczekiwali kibice
- Wracając jeszcze do owych bodźców, które Szczęsnemu są potrzebne: świetnym byłoby pewnie mistrzostwo Hiszpanii, a jeszcze lepszym – finał Ligi Mistrzów, 31 maja na Allianz Arenie w Monachium!
- Te tace i puchary za triumfy to by było rzeczywiście coś dla niego! Jestem pewien, że niezależnie od niedawnej decyzji o emeryturze, ambicje sportowe w nim nie wygasły. Trzeba mu tylko życzyć spokojnego powrotu do optymalnej dyspozycji.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.