Karierę zakończył pożegnalnym meczem Legii z Celtikiem 20 lipca 2022 roku. Na Łazienkowskiej po latach pojawił się więc znienawidzony przez warszawskich kibiców Celtic, przed ośmioma laty ograny przez Legię w eliminacjach Ligi Mistrzów, ale potem wykorzystujący błąd organizacyjny ówczesnych mistrzów Polski. Celtic awans wygrał wtedy przy zielonym stoliku, wprawiając w złość całą stolicę. Dla Boruca jednak zapomniano o całej sprawie, bowiem to żywa legenda Legii i klubu z Glasgow.
ZOBACZ: Jakub Piotrowski ma bajeczną ofertę z Villarrealu? Sensacyjne doniesienia rozgrzały kibiców
Boruc w barwach Celtiku był postacią pomnikową. Prowokował kibiców Rangersów koszulką ze zdjęciem Jana Pawła II, bronił karnego z Manchesterem United w Lidze Mistrzów, jego interwencje wiele razy ratowały skórę wszystkim w drużynie. Nie inaczej było w reprezentacji, w której miał wiele szans by się wykazać. Do historii przeszedł mecz MŚ w Dortmundzie, gdzie Polacy pechowo przegrali z Niemcami 0:1, tracąc gola w końcówce spotkania. Porażka mogła być dużo wyższa, ale Biało-Czerwoni mieli między słupkami "Króla Artura". Boruc bronił w tym meczu świetnie, jak i w całych mistrzostwach. Dwa lata później w Austrii również był fenomenalny. Wydawało się, że prędzej czy później zamieni Celtic na jeszcze większy klub.
ZOBACZ: Nowe zdjęcia Paulo Sousy obiegły świat. Wygląd twarzy bezrobotnego mówi wszystko
Fanpage na Facebooku "Usiądź, opowiem ci o piłce" przypomniał zabawny fragment wywiadu Boruca z jednym z dziennikarzy "Dziennika". W 2007 roku Boruc, zapytany o możliwy transfer do Anglii, który wróżył mu menedżer Radosław Osuch, poprosił, by wyraźnie zaznaczyć, że Osuch nie jest już jego agentem. Artur Boruc wyznał, że jest sam sobie menedżerem. Wtedy padło pytanie...
– Ma pan jakieś doświadczenie w tej materii? – zapytał dziennikarz
– Ogromne. Byłem kiedyś na bazarze w Turcji i targowałem się o wszystko, co kupowałem. Wiem, jak to się robi – odpowiedział legendarny bramkarz.
Boruc opuścił Glasgow w 2010 roku. Przeniósł się do Florencji, w barwach Fiorentiny grał dwa lata, sadzając na ławce legendarnego Sebastiana Freya. W 2012 roku wrócił do Anglii i bronił tam przez osiem lat, pierwsze trzy w Southampton, a kolejne pięć w Bournemouth.