"Super Express": - Łukasz Piszczek poinformował, że akceptuje decyzję kierowanego przez pana Wydziału Dyscpliny i zamierza poddać się karze. Jest pan zaskoczony jego oświadczeniem?
Artur Jędrych: - Tak, bo wcześniej słyszałem głosy, że piłkarz zamierza skorzystać z procedury odwoławczej.
- To były jednak głosy ze sztabu reprezentacji. Sam piłkarz ogłosił, że aż do odbycia kary nie będzie grał w kadrze.
- W mojej skromnej ocenie jest to wspaniały gest z jego strony. Respektując orzeczenie WD, pan Piszczek pokazał klasę i wzmocnił się jako człowiek. Jest w jego decyzji element uderzenia się w piersi i pokory, jest też element odreagowania po całym tym przykrym dla niego zamieszaniu. Jego zachowanie jest bardzo eleganckie, ludzkie i dojrzałe.
- Selekcjoner Franciszek Smuda jest jednak wściekły na WD. Powiedział, że nie rozumie, jak PZPN mógł doprowadzić do takiej sytuacji. Przekonuje, że to niedopuszczalne, żeby Piszczka obarczać winą i surowo karać za wydarzenia, na które jako młody chłopak nie miał wpływu.
- Pan Piszczek został zdyskwalifikowany na 6 miesięcy, a to absolutne minimum, najniższa z przewidzianych kar. Poza tym fakt, że był młody i miał 21 lat, nie ma tu żadnego znaczenia. Skoro był pełnoletni, to w pełni rozróżniał dobro i zło. Tym bardziej że piłkarze Zagłębia kupili mecz w roku 2006, rok po wybuchu afery korupcyjnej. Wtedy było już jasne, że tego typu postępowanie będzie napiętnowane.
- Dla trenera Smudy decyzja WD to po prostu kłoda rzucona mu pod nogi na rok przed EURO 2012. Zapowiedział już, że będzie przekonywał Piszczka, żeby zmienił swoją decyzję i walczył o złagodzenie kary.
- Przynależność do reprezentacji nie może być okolicznością łagodzącą. Gdybyśmy w ten sposób zaczęli rozróżniać osoby pokrzywdzone, doszlibyśmy do zupełnych absurdów. Cieszę się, że pan Piszczek wydaje się to w pełni rozumieć. To bardzo budujące.
- Od kiedy liczy mu się kara dyskwalifikacji?
- Właśnie wysyłamy mu uzasadnienie wyroku i ma 14 dni na odwołanie. Jeżeli w tym czasie tego rzeczywiście nie zrobi, ruszy licznik.