Panie trenerze, nie wygląda Pan na szczęśliwego w deszczowej Portugalii...
- Dlaczego wy tak często zajmujecie się stanem mojego ducha. Po co wam to? Nie wiem skąd czerpiecie wiedzę na temat mojego mentalnego samopoczucia. Jedyną rzeczą, która wpływa tutaj na mój nastrój jest ta pieprzona pogoda. Miałem i nadal mam plany wobec tych zawodników. Powiedziałem im w poniedziałek, że to zgrupowanie będzie kontynuacją tego, co robiliśmy w grudniu w Turcji. Niestety z powodu pogody nie mogę tego zrealizować i dlatego jestem trochę sfrustrowany. Jeśli chodzi o pozostałe sprawy jest naprawdę perfekcyjnie. Kawa jest dobra, jedzenie smaczne, hotel jest świetny, tylko niestety nie mogę robić tego co sobie zaplanowałem, właśnie z powodu stanu boiska. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale gra na sztucznej nawierzchni, to zupełnie inna bajka i nie ma realnego związku z treningiem na naturalnej trawie. Frustruje mnie to, bo praca to moje życie i denerwuję się, jeśli nie mogę dać Celebanowi, czy Trałce jeszcze więcej jakości w grze.
Jednak tym młodym zawodnikom wcale nie tak łatwo jest przebić się do pierwszej reprezentacji.
- Na pewno nie jest łatwo, ale to pokazuje, że wciąż w Polsce są piłkarze o ogromnych możliwościach. Mamy zawodników, którzy nie mają na razie aspiracji reprezentacyjnych, ale jeśli się z nimi popracuje i wzniosą się na wyższy poziom, to oni są w stanie zrobić ten krok do przodu. I tu nie chodzi o mnie, tylko o polski futbol. Pamiętacie, jak pierwszy raz powołałem Jakuba Wawrzyniaka? Właśnie został zawodnikiem Panathinaikosu Ateny i już rozegrał cały mecz w Pucharze Grecji. Znam jego trenera i on jest z niego bardzo zadowolony. Rok temu krytykowano mnie, że biorę do kadry Wawrzyniaka. Takich przykładów można podać wiele. To pokazuje, że jeśli się z tymi piłkarzami popracuje i naprawdę nie muszę to być ja, bo powtarzam tu nie chodzi o mnie. Zatem jeśli ktoś da tym chłopakom trochę jakości, to oni pokazują, że mogą robić kolejne kroki w swojej karierze. Wystarczy spojrzeć na Wojtkowiaka, Celebana, Trałkę. Proszę mi uwierzyć, problem nie leży w zawodnikach.
To w czym jest problem?
- Dajcie spokój! Mówiłem już o tym setki razy! Nie wciągniecie mnie już w tę grę. Nie chcę tego robić i dobrze o tym wiecie.
Zarówno w Turcji, jak i tutaj w Portugalii uczy Pan piłkarzy rzeczy tak podstawowych, jak poruszanie się po boisku, przesuwanie strefą, mocne i celne podania. Te podstawy oni powinni już chyba znać w wieku juniora!? Czy to jakieś zaniedbanie w ich szkoleniu?
- To wy wyciągnęliście te wnioski. Ja nie chcę o tym mówić, bo gdy tylko o tym wspomnę, wielu ludzi czuje się obrażonych, a ja nie mam zamiaru nikogo urazić. Powiem tylko to, co już mówiłem wiele razy: mam wrażenie, że ciągnę martwego konia, bo znikąd nie ma żadnej reakcji. Polska jest futbolowym, śpiącym gigantem i będę to powtarzał bez końca. Tylko kto jest w stanie obudzić tego giganta? Ja nie jestem w stanie tego zrobić. Nie jestem wielkim budzikiem. Modlę się, aby wreszcie ktoś przyszedł i powiedział: "hej, zróbmy to!" Ale o tym już też mówiłem wiele razy. Dam taki przykład: mamy tutaj bramkarza z pierwszej ligi (Radosław Cierzniak - przyp. ASInfo) i dwóch specjalistów od trenowania golkiperów. Ten chłopak ma nieprawdopodobne podstawy i możliwości. To jest naprawdę coś cudownego, jak widzi się, jaki zrobił postęp od zgrupowania w Turcji. Jeśli zobaczylibyście zmianę stylu myślenia i pracy Adama Stachowiaka i porównali go z tym co było w grudniu, a tym, co jest obecnie, to nie uwierzylibyście w to. I to nie jest tylko moja opinia, ale trenerów bramkarzy Hoeka i Dawidziuka. To jest coś niesamowitego. Już teraz mogę powiedzieć, że Cierzniak będzie w wyjściowym składzie w sobotę. Nie mam pojęcia, czy on jest gotowy na to, czy to nie za wcześnie, ale biorę za to pełną odpowiedzialność. Naprawdę, postęp jaki zrobił jest niewiarygodny. To samo dotyczy innych piłkarzy. Ja jednak z pewnych powodów nie jestem w stanie obudzić "śpiącego giganta".
Zatem kto może go zbudzić?
- Nie wiem i nie pytajcie mnie o to. Może jakiś wielki budzik, ale na pewno nie ja.
Czy po tym jak uścisnęliście sobie dłoń z Antonim Piechniczkiem, coś się zmieniło w Pana relacjach z PZPN?
- Nie wiem. Od tej historycznej chwili, kiedy podaliśmy sobie rękę, nie widziałem go. Jeśli dobrze pamiętam to cała afera miała miejsce w grudniu, a mamy już początek lutego. Ja poza okresem świątecznym byłem cały czas w Warszawie. Miałem nadzieję, że coś się wydarzy, to oczywiste. Mamy przecież nowych ludzi w zarządzie i można mieć nadzieję, że coś się nowego rozpocznie, że przyjdzie ktoś i powie: co mamy zrobić, aby uczynić nasz futbol lepszym. Jednak o tym samym mówimy od ponad dwóch lat.
Czy czas Macieja Żurawskiego w kadrze się skończył?
- Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że jeśli reprezentacja będzie go potrzebowała, to on będzie z nami. Maciek przez pewien czas nie był w dobrej formie, ale widzę, że teraz wraca do dawnej dyspozycji. Ja jednak postawiłem na Roberta Lewandowskiego oraz Pawła Brożka, a oni pokazali mi, że to był dobry wybór. W tej chwili mam tych dwóch napastników, ale to nie oznacza, że zamykam drzwi przez Saganowskim i Rasiakiem.
A przed Wichniarkiem?
- Ale to on sam zamknął te drzwi! On zrezygnował z występów w kadrze, pisząc list do PZPN. Ja jednak zapewniam, że tacy piłkarze jak Jeleń, czy Gancarczyk nadal są na mojej liście. Powołując piłkarzy, muszę również dbać o równowagę w drużynie, bo na każdą pozycję potrzebuje dwóch zawodników. To jednak nie oznacza, że trzeci gracz na każdą pozycję nie jest dobry lub, że go nie szanuję. Wręcz przeciwnie, ja szanuję każdego piłkarza.
Czy Pana zdaniem Wichniarek zrezygnował z występów w kadrze ze względów czysto sportowych, czy może z ambicjonalnych, bo przyjeżdżał na kadrę jako gwiazdor i zachowywał się jak gwiazdor?
- Ja generalnie nie mam problemów z gwiazdorami. Wiele lat pracowałem z takimi piłkarzami, ale to gwiazdorstwo chcę przede wszystkim widzieć na murawie. Zidane był gwiazdą na boisku, to samo dotyczy Beckhama i innych wielkich piłkarzy. Gwiazdorskie maniery u nich były konsekwencją ich gry, a nie odwrotnie. Najpierw bądź gwiazdą na boisku, ale dopiero później w Hollywood. To nie dotyczy tylko polskich piłkarzy, ale wielu w ligach zagranicznych, bo wynika to, z typowo ludzkiego podejścia do rzeczywistości.
Wielu zarzuca Panu, że powołuje Pan piłkarzy, którzy w ostatnim okresie nie byli w formie. Łobodziński miał słabą rundę, to samo dotyczy Zahorskiego, ale ciągle Pan na nich stawia. Dlaczego?
- Są momenty, w których piłkarz nie wiem dlaczego i on sam nie wie z jakiego powodu nie jest w pełni formy. Owszem można wspomnianych piłkarzy wyrzucić jak starą parę butów. Jednak Łobodziński pokazał mi, że ma potencjał i jest w stanie grać na wysokim poziomie. Przypomnijcie sobie jak zagrał przeciwko Czechom rok temu na Cyprze. Czy dlatego, że z jakichś powodów on ma chwilowe załamanie formy mam go skreślić? Moim zdaniem nie. To samo dotyczy Zahorskiego, który w środowym sparingu pokazał się z dobrej strony. Po meczu podszedłem do niego i powiedziałem: dziękuję Tomek za to, że widziałem przez kilka chwil prawdziwego Zahorskiego. To, że zmarnował kilka okazji, nie jest dla mnie problemem. Dobrym symptomem było to, że miał te szanse, bo jego podstawową zaletą jest to, że kiedy jest w formie, znajduje się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu w polu karnym. Kiedy formy nie ma, to taki piłkarz reaguje za szybko lub za późno. W środę Tomek znalazł się kilka razy w dobrym czasie i miejscu, a że trafił w słupek, to dla mnie jest najważniejsze. Ja widzę, że Zahorski, który ma spore możliwości wraca do optymalnej dyspozycji. I jak ja mam takiego zawodnika odrzucić jak wspomnianą parę starych butów? Przecież on na to nie zasługuje, a wręcz przeciwnie trzeba mu w tek złej sytuacji pomóc.
Czy spodziewał się Pan po Rafale Boguskim, że będzie stawiał tak duże kroki ma drodze do reprezentacyjnej kariery?
- Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony Rafałem. Wielka w tym zasługa trenera Wisły Kraków Macieja Skorży, że Boguski jest lepszy z każdym tygodniem. Rafał w środowym sparingu pokazał się z bardzo dobrej strony, ale dla mnie ważniejsze było to, jak zagrał w listopadowym meczu z Irlandią. To bardzo inteligentny piłkarz, niesamowicie kreatywny, jakich nie mamy zbyt wielu. Miałem co do niego wielkie oczekiwania, a on potrafił na nie odpowiedzieć w bardzo pozytywny sposób.
Beenhakker: Polska to uśpiony gigant
Zły humor? Owszem, ale to wszystko przez pogodę. Jednak gdy tylko w Portugalii wyszło słońce Leo Beenhakker wrócił do optymalnej formy i odpowiedział na kilka nie zawsze wygodnych pytań.