Niedziela, 10 maja. W Polsce wszyscy interesujący się piłką czekają na mecz Wisła - Legia. Wszyscy poza Beenhakkerem. Dla selekcjonera o wiele ciekawsze było spotkanie Feyenoordu z Rodą Kerkrade. Leo ze skupieniem obejrzał mecz, martwiąc się, że będzie miał w klubie mnóstwo roboty. Feyenoord przegrał 2:3, prezentuje się kiepsko i stąd niewyraźna mina Beenhakkera, który spotkanie oglądał w nie byle jakim towarzystwie.
Tuż obok niego siedział Onno Jacobs, holenderski biznesmen, dyrektor finansowy w klubie. To z nim Leo rozmawia o przyszłości Feyenoordu w czasie, gdy powinien się zajmować sprawami polskiej kadry. Tuż obok Leo na męczarnie piłkarzy patrzył Mark Koevermans, były znany holenderski... tenisista.
Pierwszy raz Leo zdradził Polskę, kiedy zgodził się na równoczesną pracę dla Feyenoordu. W niedzielę zawiódł nas po raz kolejny. Bo nie powinien być w Rotterdamie, a na meczu Wisły z Legią, gdzie można było zobaczyć kadrowiczów i kolejnych kilku kandydatów do występów dla biało-czerwonych.
- Dla mnie zachowanie Beenhakkera to skandal. Kolejny w jego wykonaniu. Od finałów EURO Leo kpi sobie z polskich kibiców i społeczeństwa - denerwuje się Wojtek Kowalczyk. - I niech Beenhakker nie mówi, że nie musi oglądać polskiej ligi, bo kadrę ma już wyselekcjonowaną. Jeśli potwierdzi się, że Jakub Wawrzyniak brał doping, to tracimy lewego obrońcę. A więc Beenhakker powinien być w Krakowie, gdzie mógłby zobaczyć w akcji Piotra Brożka. Bo być może to on wskoczy za Wawrzyniaka. Tak naprawdę selekcja nigdy się nie kończy, więc Holender musi być na bieżąco z naszą ligą. No, ale Leo bardziej interesuje się przyszłością Feyenoordu niż Polski. A PZPN? Nic z tym nie zrobią. Bardziej są zajęci przyznawaniem sobie nowych premii niż Beenhakkerem. Przykre, ale prawdziwe...