Beenhakker w 2006 roku trafił do Polski przejmując kadrę po tym, jak zupełnie nie wyszły jej mistrzostwa świata w Niemczech. Mało kto spodziewał się wówczas, że Biało-czerwoni zdołają w znakomitym stylu podnieść się po niepowodzeniu za naszą zachodnią granicą i dadzą radę wywalczyć promocję do Austrii i Szwajcarii. A nie dość, że udało im się to uczynić, to jeszcze jak! Do dzisiaj mianem legendarnego określa się starcie z Portugalią na Stadionie Śląskim w Chorzowie, które Polacy zwyciężyli 2:1 po golach Euzebiusza Smolarka.
Mimo ewidentnego wkładu w rozwój polskiej piłki reprezentacyjnej, Beenhakker nie pojawił się na zorganizowanej w miniony piątek gali 100-lecia PZPN. Jak mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.wp.pl, nie dostał nawet zaproszenia, choć rzecznik związku, Jakub Kwiatkowski, poinformował wspomniany portal, że "Beenhakker był zapraszany, prezes dzwonił do niego kilka razy, ale zero odzewu". - Jeśli Boniek mówi, że mnie zapraszał, kłamie. Moim zdaniem to skandal i wstyd. Jednak awansowaliśmy jako pierwsi na mistrzostwa Europy. I w sumie przykra sprawa - skwitował Holender.
- Nie mógł się dodzwonić? Wiele osób ma kontakt ze mną, Jan De Zeeuw, Adam Nawałka, Arek Radomski i wielu innych. Gdyby chcieli, na pewno by dotarli. Nie ma śladu po zaproszeniu, ani na telefonie, ani w mailu, ani w skrzynce pocztowej - dodał Beenhakker.
Obecnie Holender jest już na emeryturze, na którą przeszedł oficjalnie w 2015 roku.