Super Express: - Skąd decyzja o zakończeniu kariery? Brak propozycji, zmęczenie, „słuszny” wiek?
Damien Perquis: - Na pewno brak klubu miał spore znaczenie. Wcześniej jeszcze szukałem, ale ostatnio już nie. Po drugie, chcę się już przygotować do życia po karierze. Zamierzam iść w kierunku trenerki, zdobyć wszystkie możliwe dyplomy. Poza tym, zacznę też działać trochę w biznesie.
- Najlepszy moment klubowy?
- Myślę, że ten sezon z Sochaux, dzięki któremu awansowaliśmy do europejskich pucharów. Poza tym, w barwach Betisu wygrana w pierwszym meczu 1/8 Ligi Europy z Sevillą. To też niezapomniany moment.
- Najlepszy piłkarz z jakim grałeś?
- Ruben Castro w Betisie, Robert Lewandowski w kadrze, Pascal Feindouno, Stephane Dalmat, Giovinco, który z piłką potrafił wyczyniać cuda.
Ranking FIFA zamrożony. Kadra Brzęczka nie ruszyła z miejsca przez pandemię
- A gra w reprezentacji Polski to był sukces czy porażka?
- Dla mnie sukces. Zrealizowałem marzenie mojej babci, zagrałem w finałach EURO… Poznałem nowy kolegów, zaprzyjaźniłem się nawet z jednym z członków sztabu medycznego… Oczywiście, tych występów mogło być więcej, ale potem nie grałem już bardziej ze względów „politycznych”.
- „Politycznych”?
- Tak. Nie było już klimatu do powoływania piłkarzy z podwójnym obywatelstwem. Taka prawda. Nie mówię tego, żeby się odegrać, czy wyzłośliwiać, bo każdy kto mnie zna, wie, że taki nie jestem. Jestem spokojnym facetem nie szukającym kłopotów. Ale tak po prostu było.
- Zarzucano wam, tobie i Obraniakowi, że nie mówicie po polsku. Żałujesz, że się nie nauczyłeś?
- Oczywiście, że żałuję. Ale… Myślę, że gdybym nawet mówił po polsku, to nie zapewniłoby mi to dalszych powołań. Przecież Boenisch czy Polanski mówią po polsku. Jak wspomniałem, nie było już w pewnym momencie atmosfery do powoływania graczy z dwoma paszportami.
Zbigniew Boniek wie jak zjednoczyć Polaków. Ważny apel prezesa PZPN
- Najbardziej wyjątkowy moment w kadrze?
- Zdecydowanie mecz z Rosją, na EURO 2012. Niesamowita atmosfera, tego meczu nie zapomnę nigdy. Aż mnie ciarki przechodzą na samo wspomnienie. Ostro na trybunach, ostro na boisko, kotłowało się tam między nami bardzo mocno. Przegrywaliśmy, ale zdołaliśmy wyrównać. Zagrałem wtedy jeden z lepszych meczów w karierze, a wszystko na żywo, z perspektywy trybun, oglądała moja rodzina. Niesamowite wspomnienia.
- Z kadry zostały tylko wspomnienia, czy jakieś materialne pamiątki?
- I wspomnienia, i pamiątki. Mam buty, w których grałem w kadrze, mam piłkę z EURO 2012, z podpisami kolegów z drużyny. Polskie pamiątki mają specjalne miejsce w moim domu.
Lewandowski może fetować do białego rana. Brakuje tylko jednej rzeczy
- A tak ogólnie to karierę uważasz za udaną, czy jest niedosyt?
- Uważam za udaną. Praktycznie niczego nie żałuję. Owszem, może przy wyborze klubów trzeba było zwracać większą uwagę na relacje dyrektor sportowy – trener, bo oni jednak nie zawsze mają taką samą wizję. Tak było właśnie w Betisie, gdzie, można powiedzieć, nigdy nie byłem faworytem trenera Pepa Mela. Ale… to nie były jakieś dramatycznie złe wybory…
- Grałeś w kilku ligach. A miałeś kiedyś propozycję z polskiej Ekstraklasy?
- Nie, nigdy. Jeśli chodzi o Polskę, to moje piłkarskie wspomnienia wiążą się z reprezentacją. I, jak mówiłem, bardzo się cieszę, że mogłem w niej zagrać. To wspomnienia na całe życie.
Łukasz Piszczek zdradził całą prawdę. Chodzi o jego transfer do Realu Madryt