De Zeeuw o skandalicznym zachowaniu piłkarzy i działaczy!

2009-09-16 14:23

Były dyrektor reprezentacji Polski Jan de Zeeuw bez ogródek opowiedział o zwyczajach jakie panowały w trakcie ostatnich zgrupowań kadry za kadencji Leo Beenhakkera (67 l.)

Holender ujawnił, że nawet po fatalnym meczu z Irlandia Płn (1:1) w Chorzowie, piłkarze urządzili sobie suto zakrapianą imprezę. Kolejna miała się obyć już na miejscu w Mariborze, przed meczem ze Słowenią!

- W hotelu Piramida w Tychach, gdzie zawodnicy spędzali noc po meczu, nie byłem, bo już przygotowywałem wszystko na Słowenii. Wiem jednak, że piłkarze poprosili Beenhakkera o możliwość wyjścia na dyskotekę, Leo odmówił. Tłumaczył im mniej więcej tak: A co powiecie po latach swoim dzieciom i wnukom? Że nie pojechaliście na mundial do Afryki, bo musieliście iść do dyskoteki? Zrozumcie, walczycie o życie. Niestety, nie do wszystkich to dotarło - powiedział De Zeeuw w wywiadzie dla "Dziennika".

- Znam polską mentalność, bo mieszkam tu wiele lat. Nie przyszło mi jednak do głowy, że w tak ważnym momencie, kiedy ważą się losy awansu, zachowają się tak po amatorsku. Kiedyś jak w kadrze był jeszcze asystent Bobo Kaczmarek, dziwiłem się, że śpi z otwartymi drzwiami w pokoju i mnie też radził czuwać przed windą. Dziwiłem się, że niektórym nie ufa i jest dla nich wręcz opryskliwy. Teraz wiem dlaczego. Miał rację. Tych ludzi nie da się traktować poważnie - dodał De Zeeuw.

Holender zarzucił to samo działaczom PZPN opowiadając o jednym z wydarzeń: W samolocie jeden z nich krzyczy do drugiego, który kiwa się przed toaletą: Heniu, masz jedzenie na krawacie, a on konsumuje tę resztkę z krawata, a później idzie do Leo po autograf. Przecież to jest niesmaczne.

Korytko PZPNowskie i piłkarze bawią się w najlepsze, za nic mając wspierających ich kibiców. A efekty ich podejścia do wykonywanego zawodu, widzimy niestety na boisku.

Najnowsze