Sebastian Boenisch: Do kadry nawet o kulach WYWIAD!

2010-11-15 3:00

Sebastian Boenisch (23 l.) nawet o kulach, ale dołączy do reprezentacji Polski. Rehabilitacja kontuzjowanego kolana przebiega na tyle dobrze, że piłkarz wsiądzie do samolotu i dołączy w Poznaniu do kolegów przed meczem z Wybrzeżem Kości Słoniowej (17 listopada).

"Super Express": - Skąd pomysł, żebyś przyjechał na mecz do Poznania, mimo że nie możesz grać?

Sebastian Boenisch: - Bardzo chciałem się spotkać z kolegami, bo wspólne przebywanie jest ważne przy tworzeniu atmosfery i budowie zespołu. Podczas jednej z rozmów telefonicznych z trenerem Smudą zaproponowałem, że przyjadę do Poznania, a on przyjął to z dużym zadowoleniem.

- Kilka dni temu miałeś badanie kontrolne u doktora Ulricha Boenischa, który cię operował. Co wykazało badanie?

- Że jest lepiej, niż się spodziewaliśmy. Doktor powiedział wręcz, że rewelacyjnie. Nie znam się na medycynie, nie umiem tego dokładnie wytłumaczyć. Dwie szczeliny, które powstały w kolanie po artroskopii już się zapełniły, a to, co jest w środku, musi jeszcze stwardnieć. Doktor pochwalił mnie za silną wolę przy wykonywaniu ćwiczeń, szczególnie tych w specjalnej szynie motorowej. Bywało tak, że w ośrodku spędzałem nawet 12 godzin dziennie.

- Jak to wygląda w praktyce, możesz już chodzić?

- Tak, pozwolono mi odstawić kule. Ale w podróż do Poznania zabiorę je, choćby dla własnego bezpieczeństwa. A co do rehabilitacji, to nie muszę już chodzić w szynie stabilizacyjnej ani ćwiczyć z szyną motorową. Mogę już zacząć ćwiczenia w wodzie.

- A kiedy wrócisz na boisko?

- Nawet lekarze nie chcą mi podawać żadnych terminów. Mówią, żebym spokojnie wszedł w kolejny etap rehabilitacji. Dopiero później zacznę truchtać, następnie lekko ćwiczyć z piłką. Myślę, że za 10-12 tygodni wrócę na boisko.

- Kiedy pojawisz się w Poznaniu?

- W środę. Miałem zamiar jutro, ale nie ma zbyt dogodnych połączeń lotniczych. Dlatego przylecę w środę przed południem, o ile nie zajdzie nic nieprzewidzianego.

- Co na przykład?

- Gdy wracałem z kliniki w Augsburgu, przez Monachium do Duesseldorfu, warunki pogodowe były fatalne. Wytrzęsło mnie nieźle w samolocie, potem pół godziny krążyliśmy nad lotniskiem.

- Przeciwko wielkim gwiazdom WKS - Drogbie, Toure czy Kalou zagrają Glik, Jodłowiec i Sadlok. Nie będzie katastrofy?

- Nie sądzę. Budujemy drużynę na 2012 rok, zbieramy doświadczenie. Ale liczę, że koledzy zagrają dobry mecz i mogą nawet wygrać. W piłce wszystko jest możliwe.

Najnowsze