Piwo i inne napoje alkoholowe zawsze były wśród piłkarzy popularnie. Tęgo pił i gole strzelał Ernest Pohl, koniaczki wychylał, gdy nie wiedziała żona Mariola, Kazimierz Deyna, flaszkę z gwinta z kumplami z Targówka suszył Wojciech Kowalczyk.
To były jedne z najtęższych talentów w polskim futbolu, więc łatwo o tani wniosek, że gorzała i piwo prawdziwemu asowi tak bardzo nie szkodzą. Mimo, że Pohl umierał w Niemczech ze zdezelowaną wątrobą, Deyna zabił się prowadząc po pijanemu pod San Diego, a Kowalczyk rozmienił swój wielki talent na cypryjskie drobne.
Przeczytaj koniecznie: Skandal w reprezentacji!
Piwo Kagawy służy zbudowaniu image'u Japończyka wśród niemieckich fanów, którzy teraz mają go za „swojego chłopa”.
Piwo Peszki ma być wytłumaczeniem, że „tak bardzo to on się nie usmarował, a zresztą nie tylko on”. Co Smudy nie przekonało, a Peszce do reszty odebrało opinię faceta z charakterem.
Dwa piwa
Dwaj piłkarze, w dwóch miejscach Europy stwierdziło niemal jednocześnie publicznie, że piło piwo. W Dortmundzie ulubieniec kibiców Borussi Shinji Kagawa przyznał się, że „lubi piwo, blondynki i pieczoną kiełbasę”. W Poznaniu Sławomir Peszko zarzekał się , że „wypił tylko piwko”.