Krzysztof Mączyński. 28-latek. Żaden talent. Były piłkarz Górnika Zabrze. Wtedy solidny ligowiec. Dzisiaj teoretycznie podpora. Tyle że chińskiego słabeusza, zespołu Guizhou Renhe. I ten właśnie zawodnik w eliminacjach Euro 2016 rozgrywa czwarte spotkanie. Na dodatek trzecie w podstawowym składzie (łącznie 265 minut)!
Polska - Gruzja 4:0! Oceniamy kadrowiczów! Peszko i Mączyński nie zdali egzaminów komisyjnych
I fakt. Wnosi trochę azjatyckiego klimatu. To bowiem urodzony ninja. Wchodzi na murawę, staje do hymnu, a następnie znika. Pojawia się potem dopiero w pomeczowych raportach (wyjątek to mecz ze Szkocją, ujawnił się jeszcze w momencie gola na 1:0). Szybkie dossier? Spowalnia akcje. Nie umie rozgrywać. Słabo broni. Biega też jakoś w zwolnionym tempie. Ale wygrywa rywalizację z Tomaszem Jodłowcem i Karolem Linettym.
A teraz puśćmy wodze fantazji. Linetty latem zgodnie z oczekiwaniami odchodzi z Lecha Poznań. Ląduje w Londynie. Robi furorę. Wygrywa rywalizację - czy to znowu tak niemożliwe? - w środku pola Tottenhamu. Regularnie grywa w Premier League. I co? Jesienią przyjeżdża na kadrę i dalej siedzi? Czy nagle staje się pewniakiem do gry w pierwszej jedenastce? Wyczuwacie absurdalność sytuacji? Ten sam piłkarz, nowy klub, zupełnie inna pozycja w zespole. Jakby Kamil Sylwestrzak po transferze do Barcelony nagle stał się czołowym defensorem w kraju.
Chaos przy powołaniach
Wymieniać możemy dalej. Michał Pazdan w pierwszej jedenastce i Marcin Wasilewski na wakacjach. Jagiellonia kontra Leicester City. Albo Jakub Błaszczykowski na ławce rezerwowych i Sławomir Peszko w pierwszej jedenastce na Gruzję. Obaj po przeciętnej rundzie w Bundeslidze. Thiago Cionek jako stały bywalec zgrupowań reprezentacji. Konsekwentne pomijanie Bartosza Salamona. O graczach z Ekstraklasy - jak Szymon Pawłowski - nie wspominamy. Lista robi się długa.
To nie jest zarzut w stronę selekcjonera. Jego bronią wyniki. To raczej forma bezosobowego pytania. Bezosobowego, bo byłoby głupio, gdyby selekcjoner tłumaczył się ze swoich planów na łamach mediów. Pytania, bo decyzje Adama Nawałki - jakich by nie przynosiły wyników - po prostu dziwią.
Niemcy i długo, długo nic
Tym bardziej, że my wciąż patrzymy na kadrę przez pryzmat jednego meczu. Cudownego - ale szczęśliwego - zwycięstwa nad Niemcami. Dzięki niemu jesteśmy liderem. Styl wciąż jednak nie porywa. Po starciu z Gruzją przeczytaliśmy, że to najlepszy występ biało-czerwonych w tych eliminacjach. I zgłupieliśmy. Raz, to była Gruzja. Przeciwnik, którego kadra ligowa powinna popchnąć do zera. Dwa, gra reprezentacji nie zachwyciła. Fakt, w pierwszej odsłonie był szturm. Ale nieskuteczny. I krótkowzroczny. Po przerwie umieraliśmy bowiem na stojąco. Gol Arkadiusza Milika uratował nas od kompromitacji. Swoje dołożyła poprzeczka, bodaj największy heros obecnej kampanii kwalifikacyjnej. W tą samą trafił też przecież Lukas Podolski w październiku. Dalej? Możemy tak bez końca.
Ale lepiej zadać proste pytanie. Co zmienił Adam Nawałka, czego nie zrobił Waldemar Fornalik? W eliminacjach do mundialu mieliśmy pecha. To na pewno. Co dziś wpada, wówczas nie wpadało. Co dziś leci w słupki, wówczas frunęło w same widły. Poza tym nie mieliśmy wtedy snajpera. Dziś mamy dwóch. I jeszcze - być może najważniejsze - pomysły "smutnego Waldemara" były zwykle nietrafione. Obecny selekcjoner do tej pory trafiał bez pudła.
Koniec eksperymentów?
I to właśnie niepokoi najbardziej. Eksperymenty. Bazujemy na chaosie. Ratunek przychodzi z najmniej spodziewanej strony. Sebastian Mila w kadrze? Pukano się w czoło. Wygrał nam mecz z Niemcami. Mączyński ze Szkocją? Gol na 1:0. Peszko w Dublinie? Remis po jego trafieniu. Trzy strzały, trzy w środek. Czwarte przyszły z Gruzją. Wszystkie chybione. Niedawni bohaterowie otarli się o kompromitację. Pozostaje tylko odetchnąć z ulgą, że na Narodowym nie zobaczyliśmy jeszcze Michała Kucharczyka. Plany były. Strategia szukania królika z kapelusza została jednak przerwana. Na szczęście. Skrzydłowy Legii nawet w formie to nie poziom reprezentacyjny. W obecnej natomiast mógłby co najwyżej zrobić krzywdę sobie.
I to bodaj największy pozytyw sobotniego starcia. Determinujący wnioski. Jesienią na kolejne testy i aberracje selekcjonera pozwolić już sobie nie można. Sześć meczów za nami. Świadectwa rozdane. Pozostaje niektórym podziękować, innych zaprosić i zaskoczyć rywali w najlepszy możliwy sposób. Niewykorzystanym wciąż potencjałem.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail