"Super Express": - To duże zaskoczenie dla pana, że Chelsea Londyn wygrała 3:1 w Liverpoolu?
Avram Grant: - Stary lis Guus Hiddink przechytrzył Rafę Beniteza. Holender zaskoczył menedżera Liverpoolu, wystawiając Branislava Ivanovicia. Serb mu się odwdzięczył i strzelił dwa gole. Dla mnie występ Ivanovicia to żadna sensacja, bo widziałem tego chłopaka w meczach serbskiej kadry.
- Chelsea może być już pewna awansu do półfinału Ligi Mistrzów?
- Gdyby stało się inaczej, to byłbym w szoku. Po tym, co zobaczyłem w meczu z Liverpoolem, uważam, że Chelsea zagra w finale. Widać, że kryzys mają już za sobą, że Hiddink dotarł do piłkarzy, że znów uwierzyli w siebie. Cieszę się, bo mam duży sentyment do tego zespołu i tych zawodników.
- Czy w finale znów Chelsea zmierzy się z Manchesterem United?
- Wcześniej byłem przekonany, że tak właśnie się stanie. Ale teraz muszę zmienić opinię o Manchesterze. Wprawdzie mają wyśmienitego menedżera Alexa Fergusona, ale to może okazać się za mało. Coś mi się w tym zespole nie podoba. Przytrafiają im się słabsze mecze. Tak jak ostatni remis z Porto, z którym powinni przecież wygrać.
- Kto w takim razie będzie finalistą?
- Kandydatów jest wielu i wcale nie musi być tak, że znów Anglicy zagrają z Anglikami. Ale ja jednak myślę, że tak właśnie się stanie. Stawiam na Arsenal Londyn, bo tam rządzi Arsene Wenger, mój dobry znajomy. Cenię w nim to, że co chwila wynajduję młodych zawodników i nie boi się na nich stawiać. Weźmy choćby Łukasza Fabiańskiego, którego widziałem teraz pierwszy raz, ale świetnie spisał się w meczu z Villarreal.
- Kto pana najbardziej rozczarował w pierwszych meczach ćwierćfinałowych?
- Zdecydowanie Bayern Monachium. Mistrz Niemiec wyszedł na Camp Nou i poddał się Barcelonie bez walki. Po drużynie, która ma w składzie takich piłkarzy, jak Frank Ribery i Luca Toni można spodziewać się czegoś innego.
- Co pan teraz porabia?
- Mam dużo wolnego czasu (śmiech). Zajmuję się rodziną, wyprowadzam psa na spacer, robię zakupy, bo żona zajęta jest nagrywaniem programów w telewizji. Ponadto jeżdżę i oglądam wszystkie mecze w Londynie i w okolicy oraz w Europie. I czekam na dobrą propozycję pracy.
- A chciałby pan pracować z reprezentacją Polski?
- Hm... Polska jest bliska mojemu sercu, bo przecież mój ojciec pochodzi z waszego kraju, mieszkał w Mławie. Gdyby pojawiła się taka propozycja, to na pewno poważnie bym się nad nią zastanowił. Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę zwalniać Leo Beenhakkera. Z tego, co wiem, to on nadal jest trenerem polskiej kadry. To świetny i doświadczony szkoleniowiec. Jednak nikt nie jest wieczny. I jak Polska będzie potrzebowała trenera, to dzwońcie do mnie. Może jeszcze będę wolny.