Multimilionerem jest Holender Guus Hiddink, który zapewnił sobie w Rosji gażę sięgającą 7 milionów dolarów rocznie, co po przeliczeniu daje astronomiczną kwotę 1,6 mln złotych miesięcznie! Czyli 16 razy więcej niż Smuda. Jeszcze lepiej powodzi się Włochowi Fabio Capello, który "wyciąga" od Anglików 1,9 mln złotych co miesiąc. Capello i Hiddink to europejscy rekordziści. Daleko w tyle, choć i tak z wielką kasą, jest selekcjoner Włochów Marcelo Lippi, którego kontrakt opiewa na 525 tysięcy złotych miesięcznie. Powodów do narzekań nie ma też Bert van Marwijk, szkoleniowiec Holendrów, z pensją 315 tys. złotych. W sąsiedniej Belgii Dick Advocaat (notabene też Holender) zarabia 210 tysięcy. Co ciekawe, pieniędzmi aż tak bardzo nie szastają (w porównaniu z możliwościami) Francuzi płacący Raymondowi Domenechowi około 168 tysięcy złotych.
Przy wyżej wymienionych Smuda wygląda jak "ubogi krewny", ale są też selekcjonerzy, z którymi Franz może się równać. Jego płacę porównaliśmy z trenerem Ukraińców, Aleksejem Michajliczenką i wychodzi na to, że ich pensje są niemal identyczne. W Europie są też kraje, które płacą o wiele mniej niż PZPN. Na przykład Aleksandr Starkovs, szkoleniowiec Łotyszy, zarabia nieco ponad 42 tys. złotych.
Sam Smuda jest natomiast rekordzistą "wewnątrzkrajowym", bo żaden inny selekcjoner w Polsce tyle nie zarabia. Daniel Castellani, opiekun siatkarzy, pobiera około 50 tysięcy zł miesięcznie.
Hannu Lepistoe za konsultacje z Adamem Małyszem otrzymuje 22 tysiące, a Łukasz Kruczek, trener pozostałych skoczków, 9 tysięcy. Z kolei Aleksander Wierietielny, pracujący z Justyną Kowalczyk, pobiera ok. 14 tysięcy. Mało w stosunku do osiągnięć otrzymuje Bogdan Wenta - jedynie 11 tysięcy zł co miesiąc.