Los okazał się dla niego bardzo (nie) łaskawy, bo w Lidze Mistrzów Auxerre zmierzy się z Realem Madryt, AC Milan i Ajaksem Amsterdam.
"Super Express": - Jak oceniasz losowanie?
Ireneusz Jeleń: - Trafiliśmy do grupy śmierci. Niby to sport i wszystko może się zdarzyć, ale będziemy raczej walczyć o trzecie miejsce. Pierwsze dwa są chyba zarezerwowane dla Realu i Milanu. Choć... W meczach z Zenitem też nikt na nas nie stawiał. Oby Auxerre było czarnym koniem rozgrywek.
- Przed losowaniem miałeś swoje typy?
- Bardzo chciałem trafić na Barcelonę. To mój ulubiony zespół od dzieciństwa, fajnie byłoby się sprawdzić na ich tle. A po drugie, to jednak słabsza grupa niż nasza. Poza Barcą, są tam Panathinaikos, FC Kopenhaga i Rubin Kazań. Z nimi na pewno byśmy powalczyli. Ale z drugiej strony, skoro będę miał okazję zagrać przeciwko odwiecznemu rywalowi Barcelony, to też super. Mourinho, Cristiano Ronaldo... Już się nie mogę doczekać.
- Polscy kibice liczą na to, że będziesz jedną z gwiazd Ligi Mistrzów, że strzelisz kilka bramek...
- Bardzo mi na tym zależy. Już ten gol z Zenitem był dla mnie bardzo ważny, dlatego zadedykowałem go żonie i dzieciom, ale również rodzicom i całej mojej rodzinie, bo to najwierniejsi kibice. A także teściom i fanom. Jak widać, jest dla kogo grać. Gdyby udało mi się trafić Real czy Milan, też byłby to gol dla całej rodziny.
- W niedzielę gracie z Monaco. Forma idzie w górę?
- Dochodziłem do siebie po kontuzji, ale ze zdrowiem już OK. W dwóch kolejnych meczach zdobyłem dwie bramki, w tym jedną, która dała nam Ligę Mistrzów. Aż chce się dalej grać i strzelać.