„Super Express”: - Remis z wicemistrzami świata to cenny wynik; szkoda, że tylko na otarcie łez, prawda?
Grzegorz Lato: - Cóż, znamy już ten scenariusz… Pierwszy mecz w łeb, drugi – w łeb, a trzeci o honor – z dobrym skutkiem. Myślę, że będzie go pamiętać zwłaszcza Łukasz Skorupski. Pięknie pobronił, pucharek na koniec dostał. Wie pan, kogo mi przypomina?
- Jana Tomaszewskiego?
- Nie zgadł pan. Józka Młynarczyka. Jak się z nim grało, to wiedziałeś, że żadnego numeru ci nie wykręci za plecami. I taki jest Skorupski, brawo mu biję.
Medalista olimpijski z gorzkim komentarzem do występu Biało-Czerwonych. Te słowa bolą
- Jeszcze komuś poza nim?
- Ci młodzi chłopcy, powiem panu, pokazali boiskowy charakterek. Mam nadzieję, że mamy zalążek niezłej drużyny. Biegali, walczyli; przyjemnie było popatrzeć!
- Ale parę trudnych momentów w tym meczu mieli. Głupie straty piłki, z którą momentami jakby nie bardzo wiedzieli, co mają zrobić.
- Prawda, prawda… Ale za to końcówce jak już złapali ten rytm, to parę razy poklepali: „pac, pac, chodź tu, chodź frajerze”. Piękne to było!
- A którzy „młodzi chłopcy” panu wpadli w oko?
- Na pewno Nicola Zalewski, za cały turniej. Kuba Piotrowski w tym turnieju może nie bardzo, ale Kacper Urbański – owszem. Dobry chłopak, będzie z niego pociecha. No i jeszcze Świderski, co to na nim karny był.
- On to już nie tak młody jak Zalewski czy Urbański…
- No ile ma lat? 27? Najlepszy wiek dla piłkarza, powiem panu.
- A ten zalążek to pan widział tylko w meczu z Francją?
- Nie. Z Holandią też chłopaki nieźle pogrywali. Bramki mi tylko żal, tej po rykoszecie. Jakby nie ten pech, to Wojtek Szczęsny by strzał na 1:1 w zęby złapał.
Paweł Kryszałowicz poszedł pod prąd, wyłożył osobistą ocenę naszego występu na EURO. Do selekcjonera odniósł się tylko jednym słowem [ROZMOWA SE]
- A pogłoskami o ewentualnym końcu reprezentacyjnej kariery Szczęsnego mamy się martwić?
- Nie. Mamy Skorupskiego, ale i kolejnych bramkarzy. Nigdy nam na tej pozycji dobrych zawodników nie brakowało.
- Rozmawiamy o pozytywach, ale był też na EURO mecz Austrią. Wylazły w nim nasze demony: ja do ciebie, ty do mnie i strata…
- No tak… Najsłabszy mecz. Był fajny moment, jak wyrównaliśmy na 1:1. Ale jak strzelili Austriacy na 2:1, to już panowali. Ciężko naszym było…
- Michał Probierz zostaje w reprezentacji, poprowadzi ją w Lidze Narodów. Dobra wiadomość?
- Bardzo dobra wiadomość, powiem panu. Wie pan przecież, w jakim momencie obejmował reprezentację. Przed swymi pierwszymi meczami eliminacyjnymi miał trzy-cztery dni na przygotowanie zespołu. Dobra, nie awansowaliśmy na ME bezpośrednio z grupy, ale udało się w barażach. A teraz, na EURO, chłopcy pokazali, że nie jest tak źle, jak się wszystkim wydawało. Ja wiem, że krytyków będzie wiele, bo każdy w Polsce jest lekarzem i każdy jest selekcjonerem. Ale ja za niego trzymam kciuki. Holendrzy mają Holendra za trenera, Francuzi – Francuza, a Hiszpanie – Hiszpana. No to my też miejmy kogoś, kto potrafi „dzień dobry” powiedzieć. Na pewno jakąś delikatną zmianę pokoleniową przeprowadzi i… jedziemy dalej.
Brutalna ocena słabości Polaków na EURO. Były reprezentant wskazał jasno problem Biało-Czerwonych
- „Lewy” jeszcze w Niemczech zadeklarował, że tylko on – i nikt inny – podejmie ewentualną decyzję o końcu przygody z reprezentacją.
- I dobrze. Ja wiem: dziś ma 36 lat; kiedy zagramy o mundial, będzie mieć prawie 38. Nie zasuwał może aż tak bardzo z Francuzami, jak wymienieni przeze mnie młodzi zawodnicy; nie jest już tym samym graczem, co jeszcze trzy-cztery sezony temu, kiedy potrafił zostawić dwóch-trzech obrońców na pięciu metrach. Ale zasłużył na to, by to w jego rękach zostawić decyzję, kiedy skończy grę w reprezentacji. On sam będzie to wiedział i czuł najlepiej.
- A co pana martwi w kontekście Ligi Narodów i eliminacji do mistrzostw świata?
- Defensywa. Za dużo jest niej momentów, powiem panu, gapiostwa. Dowodem na to – ze trzy akcje Mbappe. Niczego wielkiego nie gra, czai się, a potem „cyk” i wjeżdża w naszą obronę, sam na sam.
Grzegorz Lato zobaczył to w drużynie Probierza
- Szukamy nowych kandydatów do reprezentacyjnej defensywy czy pracujemy z tymi, co są?
- A gdzie ich znaleźć? Do pewnych sytuacji, powiem panu, trzeba dojrzeć, dorosnąć. Do wyzwań reprezentacyjnych też. Nie każdy jest 20-letnim Władkiem Żmudą, co wchodzi z marszu do drużyny i jedzie z nią od razu na mistrzostwa świata jak po swoje. Ważniejsze dla mnie jest co innego. Owszem, obrońcy popełniali błędy, ale w końcu – czego wcześniej często nie było - mieli mocne wsparcie ze strony pomocników. Zaczyna mi ta kadra wreszcie przypominać jeden organizm, w którym każdy z chłopaków patrzy i analizuje, co się na boisku dzieje i gdzie jest potrzebny w danym momencie.
- Półtora roku temu wyszliśmy z grupy na mundialu w Katarze. W Niemczech to się nie udało, zdobyliśmy tylko jeden punkt. Porówna pan oba występy?
- Lepiej się oglądało naszych w Niemczech, niż w Katarze – tyle powiem.
- Kto będzie mistrzem?
- Nie wiem. Nierówny ten turniej dla różnych zespołów. Niemcy zaczęli bardzo dobrze, zaczęli od „piątki” ze Szkotami, a skończyli grupę wymęczonym 1:1 ze Szwajcarią. Austriacy pozytywnie zaskakują. 3:2 z Holandią? I wyszli z pierwszego miejsca w grupie? No, no, powiem panu uczciwie, że tego się nie spodziewałem…