Matynia od dziecka uprawiał sport. - To był pomysł taty. Nie chciał żeby przychodziły mi do głowy jakieś niemądre rzeczy. Uprawiałem judo, później piłkę ręczną, ale wybrałem gimnazjum o profilu piłkarskim. Doświadczenia z piłki ręcznej mi pomogły, bo nauczyłem się takich elementów jak balans ciała czy zmylenie rywala - opowiada lewy obrońca Pogoni.
W gimnazjum pojawiły się problemy, kiedy zaczął odstawać od kolegów wzrostem i masą ciała.
- Inni podrośli, nabrali mięśni a ja zostałem chuderlakiem. W II klasie gimnazjum straciłem miejsce w reprezentacji województwa, ale z drugiej strony gra przeciwko silniejszym dużo mi dała - podkreśla Matynia.
Wreszcie Hubert podrósł jak należy. Jego obecny wzrost 181 cm przy wadze 71 kg i bardzo dobrej koordynacji ruchowej wydaje się prawie idealny. W Ekstraklasie zadebiutował już w 2014 roku, ale krótko potem doznał ciężkiej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych i uszkodzenia łękotki.
- Nie zwątpiłem, że wrócę do piłki - wspomina trudny okres. - Sport jest dla mnie za piękny, żeby się poddać. Po wyleczeniu kontuzji pracowałem bardzo ciężko, ale nie udało się zdążyć na finały Euro U-21 w Polsce, co było moim celem, bo wcześniej grałem w drużynie trenera Dorny. Mocno to przeżyłem, ale z czasem uświadomiłem sobie, że nie mogłem zrobić nic więcej.
Bardzo chwali sobie współpracę z trenerem Pogoni Kostą Runjaiciem.
- Od początku wierzył we mnie. Powiedział czego oczekuje i pokazał statystyki tych najlepszych. Bardzo wspierał mnie duchowo, bo wiedział o mojej kontuzji i przerwie w grze - dodaje Matynia, który wzoruje się na lewym obrońcy Realu. - Najbardziej inspiruje mnie gra Marcelo - zdradza. - Powołanie do kadry bardzo mnie zmotywowało. Wiem, że na pozycji lewego obrońcy jest deficyt, ale chcę udowodnić, że nieprzypadkowo znalazłem się w reprezentacji - kończy ambitny obrońca Pogoni.