„Super Express”: - Bohaterem Realu był Thibaut Courtois, bo to dzięki niemu mistrz Hiszpanii pokonał Liverpool w finale Ligi Mistrzów. Czy to obecnie najlepszy bramkarz?
Jerzy Dudek (49 l., były bramkarz reprezentacji Polski); - Mówiłem o tym dużo wcześniej, że Thibaut Courtois jest genialny w tym sezonie Ligi Mistrzów. W La Liga nie musiał się tak gimnastykować, choć także miał dobry sezon. Dla mnie to zdecydowanie numer 1 tej edycji Ligi Mistrzów. To najlepszy teraz bramkarz w Europie. Potwierdził klasę w finale i zasłużył na wyróżnienie MVP. Konkurencja na tej pozycji jest bardzo mocna. Alisson jest bardzo blisko niego i także jest skutecznym bramkarzem. Jednak ilość dobrych i kluczowych interwencji w tym sezonie w Lidze Mistrzów jest niesamowita. Myślę, że pod tym względem Belg ma małą konkurencję i zdecydowanie zasłużył na ten tytuł najlepszego bramkarza tej edycji Champions League. Można powiedzieć, że do tej pory był niedoceniany. Dobrą grą zamknął usta wszystkim krytykom i dla mnie jest numerem 1.
- Czy triumfem Realu w finale Ligi Mistrzów Karim Benzema wyprzedził Roberta Lewandowskiego w wyścigu o Złotą Piłkę?
- Myślę, że Benzema w tej edycji Ligi Mistrzów meczami z potentatami zasłużył na Złotą Piłkę. Zasłużył hat trickami, golem w stylu Panenki z rzutu karnego w meczu z Manchesterem City, nawet bramką w finale, która nie została uznana. Francuz miał konkurencję w postaci Salaha i Lewandowskiego. Jest ona w tym roku była bardzo wyrównana. Benzema w końcówce sezonu włączył turbo i odjechał konkurentom. Wydaje mi się, że za dużych spekulacji nie będzie w tym temacie.
Robert Lewandowski szokuje na konferencji: Moja historia z Bayernem dobiegła końca
- Jak ocenia pan zamieszanie wokół transferu Roberta Lewandowskiego?
- Wiadomo, że spekulacje są bardzo duże, gdy tej klasy zawodnikowi kończy się kontrakt. Żadna strona nie chce odpuścić, Bayern też. Wydaje się, że to zamieszanie szkodzi Robertowi jeśli chodzi o ten kapitał, który wypracował w Monachium, bo oto głównie się rozchodzi. Wydaje się, że niepotrzebnie dużo zamieszania robi czy robił agent piłkarza. Robert nie potrzebuje aż takiej reklamy, żeby go inne kluby zauważały, że ma ostatni rok kontraktu, a w ogóle to chce odejść już w tym sezonie. Tego typu sprawy ze względu na szacunek dla Roberta, szacunek zawodnika do klubu, czy klubu do zawodnika i kibiców powinny być na pierwszym miejscu. Te sprawy absolutnie powinny zostać rozegrane w kuluarach, w których to klub powinien zostać jako pierwszy poinformowany o tym, że Lewy chciałby rozwiązać kontrakt, odkupić go czy opuścić zespół. Tak aby obie strony doszły do kompromisu i wzajemnego szacunku na który zasługują. Wypowiedzi menedżera, który tylko podgrzewa atmosferę, nie pomagają. To jest moim zdaniem niepotrzebne jeśli chodzi o tą dyskusję, która szkodzi wizerunkowi.
- Lewandowski na zgrupowaniu reprezentacji Polski powiedział wprost, że jego historia w Bayernie dobiegła końca. Widzi go pan w Barcelonie?
- Czy Barcelona jest dobry kierunkiem? Myślę, że jest kilka topowych klubów, w których „Lewy” bez problemu by się odnalazł. Trzeba spojrzeć na to do którego z nich będzie pasował, bo jest kilka zespołów, które na tej pozycji mają bardzo dobrego napastnika. Być może nawet przyszłościowego i do tych klubów „Lewemu” będzie ciężko się dostać. Mówimy tu nawet o Realu, bo przecież nie będzie grał z Benzemą na jednej pozycji. Czy Barcelona jest dobrym klubem? Ciężko mi powiedzieć na ten temat. „Lewy” musi iść do klubu, który gwarantuje wygrywanie trofeów, wygranie Ligi Mistrzów, który może zdominować rozgrywki. Na razie to jest wszystko w kwestii reklamy. Pamiętajmy, że ma jeszcze obowiązujący kontrakt z Bayernem Monachium przez rok. Mistrz Niemiec nie będzie chciał odpuścić tej konfrontacji, bo jest ona z menedżerem Lewandowskiego troszkę zaostrzona. Zahavi musi lekko się wycofać i być może zmienić taktykę dotyczącą zmiany klubu.
- To inaczej zapytam. Do jakiego klubu pasowałby najlepiej Lewandowski?
- Podczas finału Ligi Mistrzów rozmawiałem z kolegami o taktyce gry Liverpoolu, gdzie było widać brak skuteczności, brak egzekucji i konkretnego napastnika jak Lewandowski czy Benzema. Kilku znajomych mówiło, że „Lewy” najbardziej pasowałby do Liverpoolu ze wszystkich klubów, które gwarantują rozwój tego typu zawodnika. Każdy kalkuluje i patrzy w metrykę. Pamiętajmy, że Real także nie podpisuje umów dłuższych niż na rok z zawodnikami powyżej 33 roku życia. To był duży dylemat nawet w przypadku Sergio Ramosa. Stąd kontrowersyjna zmiana klubu przez Hiszpana i przejście do PSG. „Lewy” ma zagwozdkę, ale najpierw musi poradzić sobie z dyskusją Bayernu.
- Na starcie Ligi Narodów zagramy z Walią, z którą mierzył się pan trzy razy w el. MŚ. Jak pan ocenia rywala i szanse reprezentacji Polski w tych rozgrywkach?
- Walia to był ciężki przeciwnik, bardzo dobrze przygotowany pod stałe fragmenty i pod względem fizycznym. To były dla nas bardzo trudne konfrontacje. Rywalizowaliśmy z nimi wielokrotnie, więc wiemy, czego się po nich spodziewać. Walia ma w składzie taką gwiazdę jak Robert Lewandowski. To Gareth Bale, który występuje na pełnej świeżości i zaangażowaniu dla reprezentacji, bo wiadomo, że w Realu nie ma tych okazji w ogóle na granie. Dlatego to tu pokazuje się i będzie dużym zagrożeniem dla nas. Musimy utrzymać Ligę Narodów, bo chcemy grać z najlepszymi. To pokazuje, że granie z najlepszymi zapełnia stadiony i jest atrakcyjnie dla telewizji i biznesu. Nie chcemy grać ze średnimi zespołami, więc konfrontacja z Walią będzie dla nas bardzo ważna jeśli chodzi o utrzymanie. To będzie bardzo trudna konfrontacja. Tym bardziej, że trenerzy będą próbować zmieniać, będą dawali odpoczywać zawodnikom kluczowym, którzy rozegrali dużo meczów. Trzeba zachować taki balans, który da nam możliwość sprawdzenia najlepszego składu, czasami najlepszych rezerw.
- Numerem jeden w kadrze jest Wojciech Szczęsny. To w pana ocenie najlepszy nasz bramkarz?
- To zdecydowany numer 1. Pamiętajmy, że gra ze wszystkich naszych bramkarzy w najlepszym klubie i jest tam jedynką. Notuje bardzo dobre występy, więc nie ma tutaj dywagacji. Czuje się pewnie. Nawet trener Czesław Michniewicz o tym mówi, co daje dużo komfortu samemu bramkarzowi.
- Który z konkurentów najmocniej naciska na Szczęsnego: Skorupski, Drągowski czy Grabara?
- Jest kilku utalentowanych zawodników, którzy mają jakość. Wydaje się, że każdy z tych bramkarzy pod nieobecność Wojtka też jest w stanie zagwarantować dobrą jakość. Wcześniej pokazywał to Skorupski, gdy dostawał szansę. Grabara ustabilizował grę w klubie. To bardzo ważne, aby tego typu argumentami dawać sygnał trenerowi: „jestem tutaj i czekam na szansę’. A gdyby się ona pojawiła to tylko w ich rękach jest to, czy ją wykorzystają. Na razie Wojtek jest numerem 1. Jeśli coś by mu się stało, to nie ma obaw, bo jest jakość na pozycji numer dwa.
Czesław Michniewicz zdradził, który mecz Ligi Narodów jest dla niego najważniejszy
- Podczas finału Ligi Mistrzów nie brakowało byłych gwiazd: jak Ronaldo, Roberto Carlos, Morientes, Canavaro. Była okazja do rozmów?
- Tak, to było bardzo fajne spotkanie. Zjawiło się blisko 80 ambasadorów. Wszyscy siedzieliśmy bardzo blisko siebie, a w towarzystwie zawodników i działaczy Liverpoolu. Obok siedział wspomniany Nadal i Ronaldo, a widziałem także koszykarzy Realu. Był także Luis Figo, Zbyszek Boniek i Tomek Frankowski. Jestem fanem golfa i miałem okazję porozmawiać z Sergio Garcią, który jest wybitnym hiszpańskim golfistą i kibicem Realu. Głównie rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło, bo były problemy z dotarciem na stadion.
- Rafael Nadal opowiadał po finale Ligi Mistrzów, że musiał wysiąść na autostradzie i na stadion dotarł na piechotę. Pan także miał podobne problemy?
- Wielu znajomych straciło cierpliwość i dotarło na pieszo, bo korek był tak duży, że nie można było go ominąć. Ja sam wysiadłem z samochodu i przeszedłem ok. 2 km na piechotę. Rzuciło mi się w oczy to, że bardzo dużo kibiców Realu dużo wcześniej zasiadło już na trybunach. Pojawili się na obiekcie bardzo wcześnie, czego nie można powiedzieć o kibicach Liverpoolu. Jednak tam jest inna tradycja, bo angielscy fani do ostatniego momentu czekają poza stadionem. Piknikują, piją piwo, i na 5-10 minut przed meczem wchodzą na trybuny, co zawsze może doprowadzić do problemu. Tym bardziej, że jak słyszałem przyjechało 40 tysięcy kibiców bez biletów. To w pewnym momencie może być duży problem. Policja musi zareagować zdecydowanie, czasami za bardzo, bo doprowadza to do paniki z jednej i drugiej strony. I potem mamy takie sceny, że kibice nie mogli dostać się na stadion swoimi bramkami, bo była strefa buforowa.
- Jak to zatem wyglądało w Paryżu?
Najpierw trzeba było przejść przez jedną strefę pokazując bilet na stadion, a dopiero później przechodziło się przez bramki i dalej docierało się na swoje sektory. To doprowadziło do tego, że w pewnym momencie kibice byli zagubieni. Ja też nie zostałem wpuszczony przez bramkę, bo nie posiadałem takiego biletu, choć miałem wejście na trybunę dla VIP. Musiałem znaleźć swoją bramkę, obchodząc stadion dookoła, co mnie kosztowało 40 minut. Ale byłem 2,5 godziny przed meczem, więc się wyrobiłem. W tym czasie już było sporo ludzi przed obiektem. Wielu naszych znajomych miało problemy z wejściem na stadion. Na szczęście obyło się bez poważnych zajść i to jest najważniejsze.
Niebywała historia Nadala przed finałem Ligi Mistrzów! Wszystko przez duże problemy na autostradzie