Problemy z murawą na PGE Narodowym to już tradycja. Na palcach jednej ręki można policzyć spotkania reprezentacji Polski, podczas których trawa położona na arenie wyglądała lub sprawowała się bez zarzutu. Po niedawnym starciu z Łotwą nasi kadrowicze narzekali na przykład na to, że miała ona zostać... pomalowana. W niedzielę wątpliwości nie było. Liczne plamy wskazywały, że taki zabieg na pewno nie został przeprowadzony. Walory estetyczne to jedno, ale najważniejsze jest wciąż to, co czują piłkarze. Ci musieli być mocno skonsternowani, gdy uświadomili sobie, że niezależnie od założonego obuwia, nie będą w stanie złapać równowagi. Za przykład może uchodzić Kamil Glik. Filar defensywy biało-czerwonych założył długie korki, ale mimo tego kilka razy wywinął orła.
Doktor Marcin Puzio z firmy Trawnik Producent, odpowiedzialnej za murawę podczas meczów reprezentacji Polski, odpiera wszelkie zarzuty w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl. - Murawa na PGE Narodowym zawsze układana jest na kilka dni przed meczem. Tym razem rolki trawy trafiły na swoje miejsce we wtorek. Od tego czasu murawa była pielęgnowana i przygotowywana do spotkania z Macedonią Północną. Biorąc więc pod uwagę bardzo krótki termin i obecną technologię wykonania tymczasowej nawierzchni trawiastej, stan murawy oceniam na bardzo wysoki, wręcz najwyższy, jaki można osiągnąć w takim czasie - podkreślił specjalista.
- Wszelkie parametry murawy były zgodne z wymogami przedmiotu zamówienia oraz wytycznymi PZPN i UEFA. Delegaci europejskiej federacji i sędziowie techniczni nie mieli żadnych zastrzeżeń co do murawy i boiska, a jego odbiór odbył się bez najmniejszych nawet uwag - dodał.