Zacznijmy od liczb. Od 2006 roku w Polsce powstało/zaczęło powstawać 21 obiektów piłkarskich. Dwadzieścia jeden! Staliśmy się architektonicznym hegemonem. Mamy więcej stadionów, niż zespołów w Ekstraklasie. A to przecież nie koniec. Cała zabawa kosztowała budżet państwa osiem miliardów złotych. Wszystko zbudowano na kredyt. Licząc oprocentowanie, pęka pewnie magiczna granica dziesięciu i dziewięciu zer. Doliczmy rezygnację z innych - magiczne słowo: potrzebnych - inwestycji i dostajemy prawdziwy kosmos.
Robert Lewandowski niepotrzebny w Monachium? [WIDEO]
Dosłownie. Budżet program Mars One - zakładający wysłanie czterech ludzi na Czerwoną Planetę - wynosi ponoć sześć miliardów dolarów. Mogliśmy podbijać wszechświat. Mogliśmy. Na szczęście nad Wisłą nie urodził się - a takie plotki chodziły - Krzysztof Kolumb. Zamiast Ameryki, zobaczyłby finał Pucharu Polski na Narodowym.
I teraz najlepsze. Mimo tylu obiektów, PZPN zadecydował, że reprezentacja do 2020 roku najważniejsze mecze rozgrywać będzie na jednym stadionie. W stolicy. Reszta Polski obejrzy sobie kilka spotkań towarzyskich. Działacze mogą być dumni. Ograniczą koszta, pomnożą zyski, a na dodatek na mecz dojadą tramwajem. Żyć, nie umierać. Problem w tym, że sama decyzja wydaje się prawdziwym skandalem.
PZPN to monopolista. Instytucja państwowa. Przeciętny Kowalski z Mławy swojej reprezentacji założyć przecież nie może. A skoro państwowa, to należąca do wszystkich. Finansowana - przynajmniej w części - z podatków. Każdy ma więc do niej takie same prawa. Pewnie zresztą dlatego mówi się o reprezentacji narodowej. Reprezentacji Polski. Całej Polski.
Tymczasem postanowiono, że priorytetem jest czynnik ekonomiczny. Kompletny absurd. Zapłaciliśmy i za związek, i za stadiony, a następnie sami zainteresowani - było, nie było, zatrudnieni przez nas najemnicy - uznali, że fundusze przeznaczą, olewając zdanie sponsorów całej zabawy, na pomnażanie kapitału. Jakim prawem? Wypisz, wymaluj, urzędy skarbowe: pracownicy opłacani z naszych pieniędzy robią od dawna wszystko, by - często bezprawnie - doprowadzić nas do bankructwa.
Co gorsza, tutaj też nikt nie postanowił protestować. Ot, zdarzyło się. Mamy dobrą radę. Lepiej od razu połknąć tasiemca i wybrać się do najdroższej w mieście restauracji. Wejdziemy wówczas na podobny poziom logicznego chaosu.
Oczywiście cała sprawa ma też drugie dno. Koszmarna decyzja o budowie Stadionu Narodowego nigdy nie miała sensu. Skoro jednak postawiono pomnik upamiętniający utopienie dwóch miliardów złotych, coś z nim trzeba było zrobić. I zrobiono. Finał Pucharu Polski, reprezentacja, mecz otwarcia MŚ w siatkówce, próba organizacji konkursu skoków narciarskich - stolica rzuciła się na wszystko. Szkoda tylko, że reszta podatników kolejne wygibasy stołecznych polityków obejrzy sobie w telewizji.
Albo kupi bilet i przejedzie się Pendolino.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail