To nie miało prawa się wydarzyć, a jednak - taka retoryka panuje od wtorkowego wieczora, kiedy wszyscy kibice widzieli, w jakich warunkach przyszło Polakom zmierzyć się ze Słoweńcami. Fatalne boisko, murawa przypominająca bardziej piaskownicę niż cokolwiek innego, regularne tracenie przez zawodników przyczepności, wywrotki... Cud, że to wszystko nie zakończyło się żadną kontuzją. Po końcowym gwizdku w język nie gryźli się kadrowicze jasno dając do zrozumienia, że taki stan rzeczy im nie odpowiada.
Po wszystkim z "Przeglądem Sportowym" porozmawiał prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Stwierdził on: - Fakty są takie, że problemy z murawą są od 2012 roku. Stadion Narodowy to hala widowiskowo-sportowa, na której od czasu do czasu organizuje się mecze. Obecnie nie da się tu zrobić idealnej murawy, skoro jest zakładana pięć dni przed meczem. Nie ma takiej opcji. W miesiącach ciepłych – czerwcu, wrześniu, a nawet październiku – jest lepiej. Gdy przychodzą chłodniejsze dni, o wiele gorzej. Tylko podczas EURO 2012, gdy UEFA zamknęła obiekt kilka tygodni przed turniejem, nie było problemu. Poza tym zawsze kłaniały się większe lub mniejsze kłopoty.
Polecany artykuł:
Czy możliwy jest zatem scenariusz zakładający "wyprowadzkę" polskiej kadry ze Stadionu Narodowego w inne miejsca, na przykład na Stadion Śląski? - Mogę powiedzieć: „Panowie, dziękujemy za współpracę. Gramy gdzie indziej”. Tak byłoby najłatwiej. Natomiast jest milion innych uwarunkowań, żeby na Narodowym grać. To cudowny obiekt, który kochają kibice, ale niestety nie piłkarski. Czy da się go zrobić lepiej? Wprowadzić usprawnienia techniczne lub strategiczne? Może można położyć murawę na stałe, a na koncerty przykrywać ją jakąś plandeką czy stelażem? Nie wiem. Nie znam się na tym. To już nie moja głowa, ale nie zamierzam histeryzować, bo problem jest o siedmiu lat. Piłkarzom teraz się ulało, i mieli do tego prawo, a „Lewy” i tak strzelił na tej murawie takiego gola, że palce lizać - skwitował Boniek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".