A miało być tak pięknie... Przed mistrzostwami kadrowicze otwarcie mówili, że celem jest złoto. Rzeczywistość brutalnie to zweryfikowała - zajęli ostatnie miejsce w grupie A. Polacy w każdym meczu byli słabsi od rywali. Jedyny punkt zdobyli tylko dzięki powiewowi ambicji przeciwko Szwecji (2:2). Spotkanie z Anglią (0:3) to już tylko czarna rozpacz.
- Zespół angielski pokazał taką grę, że trudno było nam się przeciwstawić - przyznaje Kędziora. - Byliśmy od nich słabsi, przygaszeni. Anglicy zaskoczyli nas szybko zdobytą bramką. Musieliśmy walczyć, ale nie stwarzaliśmy żadnych sytuacji. Nie wiem, w czym tkwił problem. Jesteśmy rozczarowani. Chcieliśmy osiągnąć więcej w tym turnieju niż zdobycie jednego punktu. Mogę tylko przeprosić kibiców, bo nas bardzo wspierali. Nie spodziewałem się tak wspaniałego dopingu w Lublinie i Kielcach.
Kędziora, choć przygaszony, to starał się szukać jakichś pozytywów. I jeden, o dziwo, znalazł.
- Jedyny minimalny plus, że w trzecim spotkaniu wciąż graliśmy o coś. Dla mnie czy chłopaków z roczników '94 i '95 to koniec gry młodzieżowej, ale dla młodszych będzie to procentowało - podkreśla Kędziora.
Biało-Czerwoni byli o dwie klasy gorsi od Anglików. Przegrywali niemal każdy pojedynek biegowy czy siłowy. Ustępowali technicznie, taktycznie. To była przepaść.
- Nasze oczekiwania były dużo większe - nie ukrywa Dawid Kownacki (20 l.). - Czujemy niedosyt, nie tak wyobrażaliśmy sobie naszą grę. Nie ma się co oszukiwać, wyglądaliśmy słabo, nie oddaliśmy choćby jednego celnego strzału. Tak się nie da wygrać. Porażka mocno boli.