- Czy to była twoja najładniejsza bramka w reprezentacji?
Robert Lewandowski: - Czy najładniejsza? Chyba nie. Patrząc ilu rywali minąłem, ilu poszło na raz, to z jednej strony może OK. Ale z drugiej najładniejsza raczej nie, bo strzał był bardziej precyzyjny niż piękny. Tak zamierzałem i fajnie, że tak się skończyło.
- Bramka, a potem także podanie do Kamila Grosickiego były klasy światowej. Dokładnie tak chciałeś zrobić?
- To jest podstawowa zasada: jak nie masz zagrania na „krótki słupek”, to musisz szukać drugiego i tam zawsze ktoś musi być, aby ewentualnie zgrać piłkę. Fajnie, że Kamil super zagrał do „Górala”.
- Jak podsumowałbyś mecz ze Słowenią?
- Zdecydowanie zasłużone zwycięstwo. Szkoda dwóch bramek, bo trochę za łatwo padły. Ale to pokazuje nad czym powinniśmy pracować. Z drugiej strony zdobyliśmy trzy, a mogliśmy jeszcze spokojnie strzelić jedną czy dwie.
- Rozmawialiście na temat murawy z premierem.
- Chyba każdy widział jaka była. Ślizgaliśmy się trochę. Na szczęście nikt nie złapał poważnej kontuzji. Mięśnie to odczuwają na drugi dzień. Ciało inaczej reaguje, nie jest przyzwyczajone do takiego boiska. Mam nadzieję, że nie tylko Stadion Narodowy, ale też rząd - nazwijmy to tak - jak i PZPN, usiądą do rozmów i zastanowią się jak znaleźć najlepsze rozwiązanie, aby ta murawa była dużo lepsza. Wiadomo, że nie od dziś jest problem.
- Ten mecz był też pożegnaniem Łukasza Piszczka...
- Z jednej strony to piękny moment, a z drugiej smutny, bo coś się kończy, ale i zaczyna. Trzeba podziękować Łukaszowi za to, co dał reprezentacji - wiedzę, umiejętności piłkarskie i życzyć mu powodzenia na nowej drodze.
Polecany artykuł: