Z poniedziałkowego komunikatu PZPN można wyczytać jedno: z końcem roku Michniewicz z selekcjonera ma stać się… kandydatem na selekcjonera. Na dziś kandydatem z niewielkimi szansami, ale przecież Cezary Kulesza pokazał już, że nie zawsze idzie w tę stronę, o której myśli opinia publiczna. Szef piłkarskiej centrali mógł jednoosobowo (bez akceptacji zarządu) przedłużyć kontrakt z Michniewiczem na dotyczasowych zasadach, ale tego nie zrobił, czym po pierwsze kupił sobie więcej czasu na szukanie selekcjonera, a po drugie – zrzucił z siebie jednoosobową odpowiedzialność. Bo zatrudnienie nowego trenera będzie wiązało się z decyzją i Kuleszy, i zarządu PZPN.
Menedżerowie z całego świata nie czekają oczywiście na koniec roku, kiedy Michniewicz przestanie być selekcjonerem. Jak się dowiedzieliśmy, już teraz do piłkarskiej centrali wpływają dziesiątki ofert od potencjalnych selekcjonerów. Są i poważne nazwiska, ale też takie, o których w PZPN nikt by nawet nie pomyślał.
Jan Tomaszewski: Za Czesława Michniewicza cofnęliśmy się z grą do ubiegłego wieku!
Kto zatem będzie nowym selekcjonerem? Nie jest tajemnicą, że Kulesza zauroczony jest Andrijem Szewczenką, a dodatkowym plusem Ukraińca jest to, że będą mogli się swobodnie dogadać (obaj znają język rosyjski). Są też kandydatury gwiazdorskie, jak na przykład Marcelo Bielsa, ale PZPN-u raczej na takich trenerów nie stać. Kulesza rozgląda się również wśród szkoleniowców z Polski. Rozmawiał z Maciejem Skorżą, ale ten odmówił. Mocnymi kandydatami są zatem Marek Papszun, Michał Probierz, Adam Nawałka. A może i Michniewicz? Ta ostatnia opcja powoduje wściekłość u Jana Tomaszewskiego.
- Uważam, że powinna być zmiana – nie ma wątpliwości legendarny bramkarz. - Z grą cofnęliśmy się do ubiegłego wieku. Trzeba teraz sprowadzić trenera z autorytetem. Ja wiem, że zaraz ktoś powie: "A ile on będzie kosztował?". Oj, nie będzie kosztował tak dużo! Dlaczego? Dlatego, że w Polsce są tacy przedsiębiorcy, którzy jestem przekonany, że z chęcią zasponsorują pensję nowego szkoleniowca. Pod jednym warunkiem: jego asystentem musi być co najmniej jeden Polak, a najlepiej dwóch – analizuje Tomaszewski.